W Pierwszym Urzędzie Skarbowym w Toruniu wolny wstęp dla petentów przewidziano jedynie w sali na parterze, gdzie urzędnicy przyjmują odseparowani taflą szkła. Sprawy bardziej złożone załatwiane są na wyższych piętrach. Tu już na straży majestatu fiskusa stoi pracownik firmy ochroniarskiej, który skrupulatnie odnotowuje w zeszycie w kratkę nazwiska osób przekraczających próg.
Czytaj też: Co dziesiąty urzędnik ma zostać bez pracy. Pozostali będą zarabiać mniej
Kogo broni ochrona?
- Została wprowadzona z uwagi na konieczność zapewnienia profesjonalnej ochrony mienia, informacji prawnie chronionych, a przede wszystkim pracownikom urzędu i interesantom, którzy załatwiają sprawy w budynku - wyjaśnia naczelnik toruńskiej skarbówkiJacek Kwiatkowski.
Rocznie komfort psychiczny urzędników i petentów (?) w tym tylko urzędzie kosztuje 99 tys. złotych. I nie jest to najdroższa psychoterapia, którą urzędy fundują podatnikowi. Na przykład w Drugim Urzędzie Skarbowym w Toruniu podatnik ma swobodny dostęp do urzędników, a ochroniarz jedynie prewencyjnie spaceruje po pomieszczeniach na parterze.
W ostatnich latach nie doszło tutaj do żadnego incydentu, który zakończyłby się postępowaniem prokuratorskim.
W Brodnicy się nie boją
Teoretycznie w ciągłym strachu powinni żyć pracownicy brodnickiej skarbówki, która w godzinach urzędowania radzi sobie bez ochroniarzy. - To kwestia organizacji. Owszem, mamy wyodrębnione strefy, do których wstęp blokuje zamek szyfrowy, ale dajemy sobie radę bez ochrony. Wyznaczyliśmy dodatkowe pomieszczenie do załatwiania spraw osobistych - mówi naczelnik Marek Kryś. - Z ochrony korzystamy wyłącznie wtedy, gdy pracownicy opuszczają budynek.
W Wąbrzeźnie ochroniarze pojawiają się w godzinach pracy urzędu, potem wystarcza monitoring; za 25 tys. zł rocznie.
Czytaj też: Krajan. Urzędnicy nawarzyli piwa. Browar musi zmienić etykietę, nawet jeśli nie ma to sensu
Nie ma jak dozorca
Im bardziej rozrzucony urząd, tym większe rachunki za ochronę. Za czuwanie nad 10 placówkami bydgoskiego oddziału ZUS-u firma ochroniarska skasowała tylko w sierpniu 51 tys. zł.
Rekordy bije bydgoski magistrat, który za ochronę wszystkich swoich włości płaci rocznie 774 tys. zł. W jego toruńskim odpowiedniku bezpieczeństwo kosztuje 297 tys., a we Włocławku - 174 tys. zł. Tu jednak ochroniarzom płaci się jedynie za służbę po urzędowych godzinach pracy.
Zarówno Urząd Wojewódzki w Bydgoszczy, jak i toruński Urząd Marszałkowski nie korzystają z zewnętrznych firm.
- Wystarczają nam dozorcy, którzy wcześniej byli pracownikami zlikwidowanego gospodarstwa pomocniczego. Koszt sześciu etatów to około 12 tys. zł miesięcznie - mówi sekretarz województwa Marek Smoczyk.
Do kosztów utrzymania ochroniarzy w Toruniu dorzuca się również Urząd Wojewódzki, który w Toruniu prowadzi placówkę zamiejscową. W Bydgoszczy musi opłacić swoich portierów (200 tys. zł). Placówką we Włocławku zajmują się za to prywatni ochroniarze za dodatkowe 126 tys.
