Oboje mieszkają w Jeżewie. Są uczniami drugiej klasy szkoły zawodowej w Łabiszynie. Fryzjerskiego fachu uczą się więc od niedawna. Już odnoszą pierwsze sukcesy. Wioletta i Sebastian walczyli o puchar Starszego Cechu Rzemiosł Różnych w Szubinie. Puchary powędrował do Wioletty, a Sebastian uplasował się tuż za koleżanką.
Zdobyte miejsca uskrzydliły młodych ludzi i dodały jeszcze więcej chęci do zdobywania fryzjerskiego doświadczenia.
Wioletta o fryzjerstwie myślała już w gimnazjum. Sebastiana do zawodu zachęcili...rodzice. - Nie widziałem siebie w roli fryzjera. Rodzice mówili jednak, że skoro lubię sobie robić przy włosach, to warto, abym wybrał właśnie ten fach. Zdecydowałem się. Nie żałuję, bo to jest właśnie to, co chcę robić - mówi chłopak. - Pewnie, że czuje się rodzynkiem, to zawód mocno sfeminizowany, ale fryzjerstwo bardzo mi się podoba - dodaje.
Strzyżenia, farbowania, modelowania i upinania uczą się w salonie fryzjerskim Małgorzaty Błażejewskiej w Łabiszynie.
- Zawsze chętnie chodzę na praktyki, owszem po pracy bywamy zmęczeni, ale chcemy się uczyć, to nasza przyszłość - oświadczyła Wioletta.
Sukcesy uczniów cieszą pracowników szkoły: - Oni zdecydowanie nadają się do tego zawodu. Jeśli uczeń widzi jak jego pracodawca czesze i modeluje, a jemu w głowie rodzi się własna wizja to znaczy, że jest we właściwym miejscu - chwali uczniów Grażyna Wirzman-Mikulska, szkolny pedagog.
Szubiński sukces nie jedynym, który odnieśli nasi rozmówcy. Właściwie to ich druga nagroda. Pierwsza przyszła zupełnie niespodziewanie. Wybrali się kiedyś do Warszawy, by na jednym z wielu szkoleń podpatrzeć poczynania mistrzów grzebienie i nożyczek. - Nagle szwedzki fryzjer zaczął zachwycać się fryzurą Sebastiana. Miał wtedy na głowie pasemka mojego autorstwa. Temu fryzjerowi bardzo spodobał się kolor włosów - dodała Wioletta.
Nasi rozmówcy mocno stąpają po ziemi. Nie chcą poprzestać tylko na szkole zawodowej. To pierwszy etap ich edukacji. Najpierw zostaną czeladnikami, potem chcą zdać maturę i zdobyć "mistrza" w swoim fachu. Podkreślają, że nie żałują iż wybrali łabiszyńską szkołę. - Niektórzy śmiali się ze mnie jak powiedziałem, że idę do zawodówki. Na koniec gimnazjum miałem średnią prawie 4,7. Ludzie myślą, że takie szkoły są dla kiepskich uczniów. To stereotyp. Jeśli ktoś decyduje się na konkretny zawód, to tylko tutaj zdobędzie doświadczenie - mówi Sebastian. - Zanim tu trafiłam chodziłam do innej szkoły. Po pół roku stwierdziłam, że zdobyte przez ten czas doświadczenie jest praktycznie zerowe. Nie o to mi chodziło. Przeniosłam się tutaj. Nie żałuje - dodała na zakończenie Wioletta.