- Edukacja to potężna machina - uważa prezeska. - Żal zmarnować ten szmat czasu na nudne zajęcia, które oferuje polski system edukacji.
Za pomocą fundacji stara się więc wcielać w życie idee edukacji nieformalnej, czyli nie narzucać sztywnych ram procesu uczenia, łączyć zabawę z nauką. Dzięki temu edukacja ma stać się nie tylko pożyteczna, ale i przyjemniejsza. Zainteresowała się Eliasem Gordonem i stara się rozpowszechniać jego nowatorską teorię uczenia się muzyki. Czerpie z niej pełnymi garściami. I uczy pociechy poprzez melobajki, organizuje koncerty dla niemowląt i małych dzieci.
Zanim założyła fundację, pracowała w warszawskich organizacjach pozarządowych. I to doświadczenie dało jej mocny grunt do pracy na własny rachunek.
Zajęcia są odpłatne. W fundacji zatrudnionych jest kilka osób i trzeba im zapłacić. Poza tym, Jolanta stara się wcielać w życie idee ekonomii społecznej, czyli wypracowywać środków z własnej działalności. Ubiega się też o granty. - Jak to w Polsce dziwnie bywa, konkurs ogłoszony został w marcu, dofinansowanie dostajemy w maju i trzeba zrealizować projekt roczny. Można by to inaczej zorganizować.
Znasz ciekawą fundację lub stowarzyszenie? Chcesz podzielić się swoimi doświadczeniami z pracy w organizacji pozarządowej? Napisz na adres: [email protected] lub zadzwoń (052) 326 31 30.
Urząd Marszałkowski, zdaniem prezeski jest bardziej "rozsądny". - Ogłasza konkursy znacznie wcześniej - na koniec grudnia i można zacząć działać już od marca.
Złożyła trzy wnioski do Ministerstwa Kultury oraz Urzędu Marszałkowskiego. - Nie leży w mojej naturze czekanie na taki werdykt, zwłaszcza jeśli już wiem z jak banalnego powodu odrzucono jedną z tych aplikacji.
Kiedyś sama rozdawała pieniądze i dziś niepokoi się drobiazgowością administracji: - Co tu dużo kryć, dość ciężko się współpracuje z jednostkami samorządowymi.