https://pomorska.pl
reklama

Łaskawi dla siebie

Janina Paradowska, "Polityka"

     Finansowanie partii z budżetu państwa nigdy nie cieszyło się zbyt wielkim wzięciem obywateli. Sejm ubiegłej kadencji, na fali walki z korupcją zwaną dla niepoznaki kapitalizmem politycznym, zadecydował jednak, że nie ma wyjścia. Jeśli chcemy ograniczyć lewe partyjne kasy trzeba płacić z budżetu. Wprowadzono więc bardzo ostre przepisy jak zbierać pieniądze, ile może wpłacić jedna osoba na kampanię, skąd partie mogą czerpać dodatkowe środki. Wprowadzono także kary, wśród nich i taką, że nieprzyjęcie przez PKW sprawozdania finansowego skutkuje odebraniem dotacji.
     Już w momencie uchwalania wiadomo było, iż nadmiernie szczegółowe regulacje prowadzą donikąd i zachęcają do omijania prawa. Trudno na przykład zrozumieć, dlaczego kandydat na swą kampanię może przeznaczyć jedynie 11 tysięcy złotych, jeżeli na przykład stać go na to, żeby przeznaczyć 20 tysięcy z zupełnie legalnie zarobionych i opodatkowanych pieniędzy. Takich głupstw jest oczywiście więcej i właściwie po roku działania tych przepisów należałoby się im solidnie przyjrzeć, przeanalizować co trzeba zmienić, gdzie poluzować, a gdzie odpowiedzialność zaostrzyć.
     Nic takiego się jednak nie stało. Stało się natomiast sporo bardzo złych rzeczy. Najpierw, przy uchwalaniu ordynacji samorządowej zupełnie "zapomniano" o przepisach antykorupcyjnych, skutkiem czego ta ordynacja zupełnie różniła się od parlamentarnej i prezydenckiej i pozwalała na pozyskiwanie pieniędzy każdą drogą. Lewe kasy znalazły się więc w zasięgu partyjnej ręki. Szczęśliwie opinia publiczna czuwała i zrobił się szum. Ordynację szybko uzupełniono o przepisy antykorupcyjne, choć znów zapisano je w wielu miejscach bez sensu, utrudniając porządne rozliczenie się, zwłaszcza małym komitetom lokalnym, którym postawiono prawie takie same wymagania jak dużym partiom. Przy okazji jednak politycy SLD zainicjowali akcję sięgania po budżetowe pieniądze przez tych, którzy już prawo naruszyli. Uchwalono abolicję. Ci, którym PKW sprawozdań nie przyjmie, nie stracą całej dotacji, a jedynie 10 proc., czyli tyle co nic. Chodzi podobno o to, by partie miały z czego żyć. Ponieważ rzecz dotyczy partii znajdujących się w parlamencie, Samoobrony, PSL, Ligi Polskich Rodzin więc nie chodzi o partie biedne. Mają one posłów, posłowie otrzymują wcale niemałe diety, dostają środki na prowadzenie biur poselskich, które są głównymi miejscami politycznej działalności, dostają też pieniądze na prowadzenie klubu parlamentarnego, z których mogą zamawiać ekspertyzy i inne opracowania. Nie ma więc powodu, by aż tak użalać się nad losem biednych podobno partii i wybaczać im jeszcze naruszenia prawa. Ta abolicja jest pomysłem po prostu nieprzyzwoitym. Jest kolejnym dowodem, że politycy bardzo skutecznie potrafią dbać o własne pieniądze. Demokracja musi kosztować, można w ostateczności finansować partie z budżetu, ale zmiana reguł tylko dlatego, że partie nie przestrzegały prawa, jest po prostu kpiną z prawa.

     

Wybrane dla Ciebie

Zmiany w zwolnieniach z abonamentu RTV. Te osoby także nie muszą go płacić

Zmiany w zwolnieniach z abonamentu RTV. Te osoby także nie muszą go płacić

Po skończeniu 65 lat nie przegap tych 7 dodatków do emerytury. Oto co ci przysługuje

Po skończeniu 65 lat nie przegap tych 7 dodatków do emerytury. Oto co ci przysługuje

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska