Żona pana Jerzego (nazwisko do wiadomości redakcji) niedawno wyszła ze szpitala po ciężkiej operacji brzucha. - Jednak jeszcze tego samego dnia zaczęła odczuwać silne bóle - opowiada Czytelnik.
Wezwał pogotowie ratunkowe. - Przyjechali niemal natychmiast, zbadali żonę, zrobili jej zastrzyk i ból przeszedł - relacjonuje.
Problem w tym, że jego żonę mieli dotykać gołymi rękoma. - Ani lekarz, który macał jej pooperacyjne rany na brzuchu, ani sanitariusz, który robił jej zastrzyk nie mieli rękawiczek - twierdzi mężczyzna. - Nie poprosili nawet o możliwość ich umycia.
Zdaniem pana Jerzego, to niedopuszczalne. - Nie wiadomo u kogo ta załoga była wcześniej, a poza tym brud i zarazki są wszędzie - wskazuje mężczyzna, który jednak nie zwrócił pracownikom pogotowia uwagi. - Bardziej martwiłem się o stan żony i o tym nawet nie pomyślałem - tłumaczy.
Z tego samego powodu nie potrafi podać dokładnej godziny wizyty karetki. - Szkoda, bo moglibyśmy ustalić, kto odwiedził tych Państwa i skonfrontować ich skargi z załogą - ubolewa Krystyna Jasińska z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy.
Przyznaje, że bezwzględnie w każdym przypadku lekarz i ratownik dotykający pacjenta powinni mieć rękawiczki. - Nie tylko dla ochrony poszkodowanego, ale przede wszystkim własnej - uściśla przedstawicielka pogotowia i zapewnia, że jednorazowych rękawiczek, maseczek i okularów nie może nigdy zabraknąć w karetce. - Nawet jeśli zdarzy się niespodziewana sytuacja i wszystkie zostaną zużyte, to przez całą dobę działa punkt zaopatrzenia - informuje Krystyna Jasińska.
- W razie braku rękawiczek, zawsze zostaje woda i mydło - dodaje Jacek Urbanowicz, kierownik oddziału ratunkowego w Szpitalu Wojskowym.
Lekarz potwierdza jednak, że najlepsze są jednorazowe rękawiczki, które całkowicie izolują ciało ratownika od ciała ratowanego. Uświadamia jak ważne są dla obu stron.
- Chronią ratującego przede wszystkim przed krwią ratowanego - mówi Jacek Urbanowicz. - Poza tym, każdy z nas ma własną florę bakteryjną i należy ją odizolować od osoby ratowanej.
Dotykanie rannego gołymi rękoma może czasem "ujść na sucho", ale równie dobrze skończyć się poważnymi konsekwencjami. - Ratujący zawsze może okazać się nosicielem groźnych wirusów i bakterii, a nawet zakazić ratowanego zwykłym brudem, a wtedy zagrożenie dla jego zdrowia, a nawet życia może gwałtownie wzrosnąć - wskazuje kierownik szpitalnego oddziału ratunkowego.