https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W Fordonie w biały dzień starszy mężczyzna zmarł na chodniku. Rodzina czekała 8 godzin na lekarza

Maciej Czerniak
Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o zawodzie ratownika medycznego członkowie zespołu pogotowia mogą stwierdzić zgon, ale tylko w sytuacji, kiedy śmierć nastąpi w trakcie akcji ratunkowej
Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o zawodzie ratownika medycznego członkowie zespołu pogotowia mogą stwierdzić zgon, ale tylko w sytuacji, kiedy śmierć nastąpi w trakcie akcji ratunkowej Krzysztof Kapica/zdjęcie ilustracyjne
Krótko po godzinie 5 leżącego na ziemi mężczyznę zauważył rowerzysta. Na miejscu szybko pojawili się ratownicy pogotowia, ale lekarza, który stwierdził zgon, udało się znaleźć dopiero po godzinie 13. W czym problem? Częściowo chodzi o ustawę z 1959 roku.

- Tego nie da się opisać. Czekamy tu już godzinami, nie możemy się ruszyć, bo nie ma lekarza. Ratownicy pogotowia przyjechali, ale nie mogli wystawić aktu zgonu - mężczyzna, który zadzwonił do redakcji, był poruszony i bliski płaczu. Głos mu się łamał.

Dowiedział się o tym, co przydarzyło się jego ojcu krótko po godzinie 5 rano w czwartek. 87-letniego mężczyznę leżącego na chodniku przy ulicy Osiedlowej, blisko skrzyżowania z Andersa, zauważył rowerzysta. Na miejsce wezwano ratowników pogotowia, potem policję. Wszystko wskazywało na to, że senior nie żyje. Pojawił się jednak problem z wypisaniem karty zgonu.

Policjantka była z nimi cały czas

- Tata szedł rano na przystanek. Był w drodze do pracy, bo dorabiał sobie trochę - mówi syn zmarłego. - Nie chorował wcześniej, coś ostatnio wspomniał, że się źle poczuł, ale - wiadomo, jak to jest z ludźmi z tego starszego pokolenia - powiedział: Spokojnie, wyśpię się i przejdzie. Był do końca aktywny. Jeszcze trzy miesiące temu wojewoda go odwiedził, ojciec miał za sobą 65 lat pracy... - syn zawiesza głos. - A teraz takie coś.

Opowiada, że policjanci, którzy przyjechali na miejsce, dwoili się i troili. - Wydzwaniali po przychodniach, po instytucjach miejskich, kontaktowali się ze sztabem kryzysowym w mieście i u wojewody. I nic, znikąd pomocy. Nigdzie nie było lekarza, który mógłby dotrzeć na miejsce i stwierdzić zgon - opowiada mężczyzna.

Bliskim zmarłego mężczyzny pozostało czekać na miejscu, aż uda się w końcu znaleźć medyka.

- Była z nami przez ten cały czas policjantka - opowiada. Dodaje, że było zimno, a wiatr prawie przewrócił parawan, którym osłonięte było ciało zmarłego.

Co mogą ratownicy pogotowia?

Dopiero kilkanaście minut po godzinie 13 udało się na miejsce sprowadzić lekarza z pobliskiej przychodni, który wypisał akt zgonu.

- Faktycznie, patrol policji został wysłany na ulicę Osiedlową. Policjanci robili, co w ich mocy, by na miejsce sprowadzić lekarza - mówi kom. Lidia Kowalska, z zespołu komunikacji społecznej Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.

Kilka lat temu na korytarzu w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zmarł adwokat. Sytuacja była podobna - wielogodzinne oczekiwanie na lekarza, który byłby w stanie wypisać akt zgonu.

Problem jest poważny i wraca co jakiś czas. Wynika, jak się okazuje, z niejasnych regulacji prawnych. Wydawało się, że coś się zmieni po wejściu w życie ustawy z 1 grudnia 2022 r. o zawodzie ratownika medycznego oraz samorządzie ratowników medycznych.

Zgodnie z tymi przepisami wykonywanie zawodu ratownika medycznego polega, m.in. na stwierdzaniu zgonu, do którego doszło podczas akcji medycznej, a więc w praktyce przyjmuje się, że jest to sytuacja po podjęciu medycznych czynności ratunkowych np. po resuscytacji krążeniowo-oddechowej.

Jak tłumaczy Krzysztof Wiśniewski, szef Działu Organizacji Usług Medycznych i Szkoleń, ratownik medyczny - specjalista pielęgniarstwa ratunkowego w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy, kierownik zespołu ratownictwa medycznego musi mieć pewność, że zgon faktycznie nastąpił w trakcie akcji, którą kierował, a więc w praktyce po podjęciu czynności i procedur ratunkowych mających na celu ratowanie zdrowia i życia.

- Poza tym, a raczej przede wszystkim, kierownik zespołu musi się upewnić, czy nie ma jakichkolwiek wątpliwości co do tego, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych - dodaje Wiśniewski. - Jeżeli się one pojawią i ma wątpliwości, że zgon nie nastąpił z przyczyn naturalnych, powiadamiana jest policja i docelowo przez policję - prokuratura. Być może będzie konieczne przetransportowanie ciała do Medycyny Sądowej. Należy bowiem wykluczyć w takich przypadkach przyczynę kryminalną lub uczestnictwo osób trzecich.

Jak wyjaśnia, 10 kwietnia na ul. Osiedlowej zespół ratownictwa medycznego "rozpoznał na miejscu zgon, który nastąpił przed przybyciem ambulansu", nie podjął medycznych czynności ratunkowych ze względu na pewne i nieodwracalne znamiona śmierci (m.in. plamy opadowe, stężenie pośmiertne), potwierdził zgon w zapisie ekg, wykonując protokół asystolii, ale również - co ważne w tej sytuacji - stwierdził widoczne obrażenia świadczące o możliwości popełnienia przestępstwa i uczestnictwa w zdarzeniu osób trzecich.

Ustawa sprzed 66 lat

- Czyli dodatkowo ratownik medyczny nie mógł na miejscu stwierdzić i ustalić przyczyny zgonu do czego obliguje go dokumentacja, gdzie musi wpisać jednostkę chorobową w kategorii ICD10 - podkreśla Wiśniewski. - Sprawę przekazano do decyzji i dalszego postepowania Policji.

Dodatkowo uprawnienie ratownika medycznego do stwierdzania zgonu wynikają z ustawy z dnia 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Jednak zgodnie z tym przepisem obowiązkiem kierownika zespołu ratownictwa medycznego jest nie tylko stwierdzenie zgonu, wypisanie karty zgonu, ale również ustalenie przyczyny zgonu.

Do tych przepisów odnosi się również Adam Dudziak, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Miasta Bydgoszczy. - W ustawie z 1959 roku wskazano, między innymi, że wyznaczenie lekarza stwierdzającego zgon pozostaje w gestii starosty, który jednak w czasie, gdy ustawa wchodziła w życie był przedstawicielem administracji rządowej, a nie samorządu terytorialnego. Od lat czekamy na uregulowanie tej kwestii. Trwają prace legislacyjne, póki co jednak problem pozostaje nierozwiązany.

Czy radni miasta nie mogą podjąć uchwały o przeznaczeniu wynagrodzenia z budżetu samorządu na wynagrodzenie za usługę "koronerską"? Dudziak powołuje się na stanowisko między innymi Regionalnej Izby Obrachunkowej, która nie tak dawno miała uchylić podobną uchwałę podjętą w Gdańsku. - RIO wskazuje, że takie czynności medyczne należą do zadań administracji rządowej, a nie samorządowej.

- To trudna sytuacja. Mogę tylko przekazać wyrazy głębokiego współczucia rodzinie zmarłego mężczyzny. Tego samego dnia kontaktował się ze mną oficer dyżurny policji w Fordonie, wiem że był problem. Niestety, taka sytuacja powtarza się co jakiś czas. Jesteśmy też w kontakcie z wojewodą i czekamy na to, aż przepisy zostaną w tym zakresie uregulowane.

Jak informuje portal Medonet, resort zdrowia zapewnił, że "prowadzi działania mające na celu kompleksowe uregulowanie w drodze ustawowej zagadnień związanych ze stwierdzaniem zgonu". Chodzi również o instytucję koronera i elektroniczną kartę zgonu, ale te regulacje mają zacząć obowiązywać dopiero w 2026 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska