https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łatwiej być kwiatem...

Iwona Woźniak
Rodzinka w komplecie: mama Katarzyna,  malutka Agatka, Ania, Tomek, Ola, Przemek i  tata Zbigniew.
Rodzinka w komplecie: mama Katarzyna, malutka Agatka, Ania, Tomek, Ola, Przemek i tata Zbigniew. Iwona Woźniak
Katarzyna ma 35, Zbigniew 40 lat. Mają piątkę dzieci, a na życie, opał i opłaty miesięcznie 640 złotych. Po wydarzeniach w Podgórzynie z rozżaleniem zadzwonili do naszej redakcji: - Przecież ta matka ma więcej pieniędzy od nas, a z każdej strony jej pomagają...

     Ania (8 lat) chce być piosenkarką, Tomek (10 lat) mechanikiem samochodowym, a Przemek (12 lat) policjantem. Trzynastoletnia Ola zastanawia się najdłużej. Wreszcie mama ją wyręcza: - Ty to chyba sekretarką zostaniesz. I Ola kiwa głową. Jest jeszcze prawie roczna Agatka, ulubienica wszystkich, która zajada się delicją. - Te ciastka zostały jeszcze z grudnia, ze świąt. Dostaliśmy paczkę od księdza. My zjedliśmy dropsy, bo Agatka nie może. Ale delicji żadnej - tłumaczą skrupulatnie dziewczynki.
     Była kopalnia...
     
Zbyszek, urodzony w Żninie, pracował kiedyś w kopalni "Ziemowit" w Lędzinach pod Tychami. Jak sięgnąć w przeszłość, zarobek miał tam całkiem niezły. - 8 lat temu było nawet 1800 do 2000 złotych. Później przyszła restrukturyzacja i najpierw zmalało do 600 złotych, a na koniec go zwolnili - opowiada żona. - Dostał wprawdzie odprawę, za którą kupiliśmy dom w Gałęzewie (już po powrocie na Pałuki), ale z tego jeszcze trzeba było zapłacić podatek, a później następny, gdy już go sprzedaliśmy - dodają wspólnie. Sprzedali i przenieśli się do Grochowisk Szlacheckich, bo babcia Katarzyny zapisała wnuczce w spadku część domu, w sumie 80 metrów kwadratowych.
     Początki wcale nie były takie złe. Kiedyś był nawet samochód, a i decyzja o kredycie na płytki w kuchni. - Przez prawie 5 lat pracowałam w opiece społecznej w Rogowie jako opiekunka domowa. Z rodzinnym miałam 920 złotych. Mąż zaczepił się w pracach interwencyjnych i miał 640 złotych na rękę.
     Teraz jest bieda
     
Nieoczekiwanie Katarzyna zaszła w ciążę i urodziła piąte dziecko. - Planowaliśmy trójkę. Ania już była trochę z przypadku, a Agatka?... Ją to już chyba bocian przyniósł - _żartują. - Ale dzieci równo się kocha. I równo się o nie dba.
     Gdy małą trochę odchowali, spadło na nich największe zmartwienie. Brak pieniędzy. - _Ja straciłam pracę w opiece, powiedzieli, że nie ma pieniędzy na opiekunki domowe. Zbyszek też nie może się nigdzie zaczepić.

     Od listopada ubiegłego roku mają na siedem osób 640 złotych. Jak z tego żyć? - Trafiło na najgorsze miesiące. Żuk drzewa kosztuje 240 złotych i starcza na miesiąc. Z opłatami nie chcemy zalegać. A co zrobimy, jak nam prąd odetną? Telefon to dziś luksus. Ale przy małym dziecku? Musi być. Bo jak by się coś stało? - tłumaczy Katarzyna.
     Rodzinny rachunek
     
Ich wyliczenia są proste: 640 złotych, z tego opał - 240, prąd - 120 (co drugi miesiąc), woda - 50, gaz - 32, telefon - 50, ubezpieczenie - 50, a leki? - Najbardziej apteki ciągną... A co zostaje na jedzenie? - Na całą rodzinę możemy wydać dziennie nie więcej niż 20 złotych. Ale dziś jest na przykład pusta lodówka. Dzieciaki otwierają, pokazują. Z szafki wyjmują chleb. - Sam chleb, smarowania nie ma. Do tego za mleko nie zapłacone, ziemniaki na kredyt. A jak idę do sklepu i mówię - chleb, to sprzedawczyni się dziwi: i nic więcej? A ja jej mówię: a znów na zeszyt? I z czego zapłacę? _Na szczęście skończyły się ferie i czwórka dzieciaków je obiady w szkole. Mówią, że nie są wybredni. Jedzą wszystko, chociaż czasem jest im mało. - Ja tylko pierogów z serem nie lubię w szkole - dopowiada Ania. - _Ale w domu, jak mama zrobi, to zjem.
     Pomoc Głowaccy mają też z opieki społecznej w Rogowie. - Nie chodzi o kablowanie na opiekę. Dostajemy czasem jedzenie, ale to szybko pójdzie. Czasem mężowi dadzą mydło, bo wiedzą, że jest małe dziecko. Albo skarpety dla wszystkich. Tylko gdyby jeszcze zrozumieli, że to za mało na taką rodzinę. Żeby chociaż dali szansę na pracę, jak kiedyś. A oni tylko mówią, że nie ma możliwości i że są biedniejsi od nas...
     Lepiej być akrobatą, niż pracować w GOPS-ie
     
Maria Kuchcińska - szefowa GOPS w Rogowie kwituje sprawę w ten sposób: - Dziś lepiej być akrobatą cyrkowym niż pracować w opiece społecznej. W gminie jest 60 rodzin, które nie mają żadnego dochodu, a też są tam dzieci, nawet piątka. Te rodziny mają znacznie mniej pieniędzy od Głowackich i im musimy w pierwszej kolejności pomagać. Te fakty mówią same za siebie. A to, ile pieniędzy otrzymuje ośrodek, nie zależy przecież ode mnie. Tylko nie wszyscy chcą to zrozumieć.
     Rogowski GOPS należy do Wielkopolskiego Banku Żywności. Potrzebujące rodziny otrzymują prowiant średnio co dwa tygodnie. - Zbieramy też odzież używaną od ludzi dobrej woli. Mamy u nas w ośrodku taką specjalną szafę, w której każdy nasz klient może "pobuszować". I przeważnie każdy coś dla siebie znajdzie - ubrania, a nawet buty. Pomagamy więc, w miarę naszych możliwości. A sprawa państwa Głowackich?.. Myślę, że to odniesienie do sytuacji Podgórzyna...
     Mój tata szuka pracy...
     
Przemek pytał kilka dni temu w szkole, czy nie ma jakiejś pracy dla jego taty. - I co powiedzieli? - Że nie ma. Ale ja za to poszedłem do jednej pani i przez cały dzień rąbałem drzewo. Dostałem 20 złotych.
     - Żeby chociaż było tak jak kiedyś... Zamiast tych 640, 920 złotych. Już by jakoś lepiej się żyło... - rozmarzyła się Katarzyna.
     Dzieciaki, bardzo miłe, nie chcą mnie wypuścić. - Niech pani pójdzie z nami do góry. My tam mamy swoje pokoje. Wchodzimy po prawie pionowych schodach. Nie ma tu zabezpieczenia. Podobnie jest na piętrze. - Tutaj spała kiedyś Ola z Anią. Ale było za zimno. Przeniosły się do cieplejszego pokoju, z kominem. Zostały tylko myszki - prezent od cioci.
     - Niech pani wejdzie dalej! - zachęcają, a Ania szczerzy z radością zęby. Cieszą ją stare płyty CD zawieszone na sznurkach przy lampie (nie bardzo byłoby na czym słuchać), chusta taty jeszcze z wojska i stara walizka, w której Tomek zgromadził swoje skarby - zużytą baterię, druciki i śruby. Na piętrze jest bardzo zimno, w każdy kąt wdziera się wilgoć. Żeby tylko podłoga wytrzymała...
     - _Tak sobie pomyślałam, że jednak nie będę piosenkarką - _mówi nagle Ania. - Będę kucharką. Już umiem piec babkę zebrę. Mama mnie nauczyła. I klopsy. I zupę ogórkową. Chciałabym też, żeby pani była moją nauczycielką. Albo może odwiedziła nas w szkole w Lubczu. Będzie bal karnawałowy, a ja przebiorę się za kwiat, bo bardzo lubię kwiaty...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska