Niestety, Barack Obama zapomniał o weteranie gruzińskich walk sprzed dwóch lat i na szczyt w Waszyngtonie, w połowie kwietnia, zaprosił tylko premiera Donalda Tuska. Najpewniej więc pośród 44 przywódców całego świata zabraknie 45 - Lecha Kaczyńskiego.
Pachnie grubym skandalem, ponieważ temat szczytu jest poważny - utrzymać w Europie amerykańskie bazy z bronią jądrową, czy też nie? Problem w sam raz dla prezydenta IVRP i można tylko obawiać się, że Obama nie posłucha prostego premiera z Polski. Nic zatem dziwnego, że prezydent Kaczyński żąda, by premier Tusk pokazał mu choć owo zaproszenie, który ten mógł przecież sprytnie sfałszować!
Pałac prezydencki podobno nie zabiegał o zaproszenie do Waszyngtonu, ale zdaniem jakiegoś kancelisty "dobry obyczaj nakazywałby, aby poinformować o tym prezydenta". Kto i o czym miałby informować? Obama o tym, że prezydenta nie zaprasza, czy Tuska, że zaproszenie otrzymał?
Skoro głowa państwa nieustannie ośmiesza się nad Wisłą, mówi się trudno. Ale dlaczego nas?