Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legia - Rangers 0:0. Remis, który zadowala obie drużyny. Wszystko rozstrzygnie się za tydzień na Ibrox [RELACJA, ZDJĘCIA, OPRAWA, KIBICE]

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Sandro Kulenović
Sandro Kulenović Bartek Syta
Legia Warszawa długo grała na niewielkim ryzyku, by nie stracić gola na własnym stadionie. Dla Glasgow Rangers wyjazdowy remis też nie był zły. Mecz rozkręcił się na dobre dopiero po godzinie. Więcej okazji stwarzali sobie gospodarze, ale i tak skończyło się na 0:0. Choć kolejny bezbarwny mecz zagrał Sandro Kulenović, Carlitos przesiedział całe spotkanie na ławce rezerwowych.

Sześć meczów, trzy zwycięstwa i trzy remisy, bramki 6:0. Trudno powiedzieć, że legioniści przeszli trzy poprzednie rundy eliminacji Ligi Europy jak burza. Jako jedyna drużyna grająca od rundy pierwszej nie stracili co prawda w rozgrywkach bramki, ale ich wcześniejsi rywale: Europa FC (Gibraltar), KuPS Kuopio (Finlandia) i Atromitos Ateny (Grecja) mocno odbiegali klasą od Glasgow Rangers.

- Nie uważam, że nie mamy nic do stracenia. Walczymy o fazę grupową Ligi Europy, to nasz cel i marzenie. To rodzaj meczu, na którym nam zależy, abyśmy grali w takich jak najczęściej. Chcemy mierzyć się z mocnymi klubami, które elektryzują nas i kibiców. Liczę na to, że razem z wypełnionym stadionem zaprezentujemy się najlepiej jak potrafimy. Oczekuję, że będzie to trudne spotkanie, w którym niekoniecznie najważniejsza będzie statystyka, ale osiągniemy korzystny wynik - zapowiadał przed meczem trener Legii Aleksandar Vuković.

- Spodziewam się trudnego meczu. Szanse oceniam pół na pół. Stają naprzeciwko siebie dwa wyrównane zespoły mające ten sam cel. Wierzę w swoich zawodników. Atmosfera stadionu Legii może wyzwolić w nich coś więcej. Myślę, że ten dwumecz nie rozstrzygnie się jutro - dodał szkoleniowiec The Gers Steven Gerrard.

Legendarny pomocnik Liverpoolu miał rację co do jednego - atmosfera przy Łazienkowskiej powodowała pewnie u piłkarzy gęsią skórkę. Wielu kibiców obecnym na wypełnionym po brzegi stadionie pamiętało na pewno dwumecz sprzed pięciu lat, w którym legioniści rozbili na murawie Celtic 6:1 (4:1 i 2:0), z powodu gry nieuprawnionego Bartosza Bereszyńskiego w końcówce rewanżowego spotkania skończyło się jednak na walkowerze i odpadnięciu z Ligi Mistrzów. Tym razem stawką była "tylko" Liga Europy, a rywalem słabszy w ostatnich latach uczestnik The Old Firm Derby. Doping i oprawa legionistów spokojnie kwalifikowały się jednak do kibicowskiej Ligi Mistrzów. Spora grupa przyleciała też z Glasgow - ok. 1700 fanów. Przez doping gospodarzy trudno było im się jednak przebić.

Na murawie piłkarze Legii nie dali stłamsić się Rangersom, których największą siłą jest atak. W czterech ostatnich meczach strzelili aż 16 goli (4:2 i 3:1 z FC Midtjylland w eliminacjach LE, 6:1 z Hibernianem w lidze i 3:0 z East Fife w Pucharze Ligi). W czwartek od pierwszego gwizdka dość często prowadzili grę. Nie potrafili jednak z piłką zrobić zbyt wiele. Może przez dobrą grę Legii w obronie, może przez deprymujące ich ogłuszające gwizdy polskich kibiców. Gospodarze nastawili się na kontry. Aktywny jak zwykle był Luquinhas, którego strzał z okolic linii pola karnego sprawił Allanowi McGregorowi rywali trochę kłopotów. W 30. minucie groźny strzał z pola karnego oddał też Cafu, bramkarz gości znów spisał się jednak bez zarzutu. Były to najgroźniejsze sytuacje w pierwszej połowie, która zakończyła się bezbramkowym remisem.

Po przerwie z większym animuszem zaczęła Legia. Najpierw wolejem z pierwszej piłki strzelał Walerian Gwilia, Gruzin uderzył jednak nad bramką. Chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował Igor Lewczuk - niecelnie, choć zabrakło niewiele. Rangersi odpowiedzieli sytuacją sam na sam Alfredo Morelosa z Radosławem Majeckim. Kolumbijczyk uderzył obok słupka, i tak był jednak na pozycji spalonej.

Przez dużą część meczu Legia grała ostrożnie, bo strata bramki u siebie bardzo skomplikowałaby jej sytuację przed rewanżem. Rywale z kolei nie naciskali zbyt mocno, bo wyjazdowy remis nie był dla nich złym wynikiem. Po około godzinie gry widowisko nabrało jednak rumieńców. Kolejny stały fragment Gwilii i główka Lewczuka - minimalnie obok słupka. Po chwili oko w oko z Majeckim stanął Morelos, ale młody bramkarz świetnie skrócił kąt i odbił piłkę. W rewanżu na bramkę Szkotów popędził Luquinhas - "wykoszony" przez rywala, ale sędzia kazał grać dalej. Za moment Nikola Katić próbował zaskoczyć Majeckiego po wrzutce z rzutu rożnego, ale bez rezultatu.

W końcówce przewagę uzyskali legioniści. Kolejne strzały Luquinhasa, Marko Vesovicia czy Lewczuka były jednak albo niecelne, albo bronił je doświadczony McGregor. Do ostatniego gwizdka wynik się już nie zmienił. Legia w niedzielę zagra w Łodzi z ŁKS-em, a w czwartek powalczy o awans w Glasgow. Bramka na wyjeździe będzie dla drużyny Vukovicia na wagę złota. Sprawę ułatwiłby klasowy napastnik, bo Sandro Kulenović zaliczył kolejny bezbarwny występ. Trener Legii upiera się jednak, że młody Chorwat jest najlepszym rozwiązaniem dla drużyny i na ławce trzyma Carlitosa. W czwartek Hiszpan intensywnie się rozgrzewał, ale na murawę nie wszedł. Wkrótce przekonamy się, czy Vuković da mu w końcu szansę. Kibice tym razem nie mieli okazji wygwizdać schodzącego z boiska Chorwata (zrobili to w trakcie meczów z Atromitosem i Zagłębiem). Po zakończeniu spotkania skandowali jednak przydomek Hiszpańskiego napastnika.

Trwa głosowanie...

Czy Legia awansuje do fazy grupowej Ligi Europy?

ZOBACZ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska