Jakim prezydentem będzie Lech Kaczyński? On sam mówi, że będzie inny niż Aleksander Kwaśniewski, bardziej zaangażuje się w sprawy krajowe, oczywiście przestanie być członkiem Prawa i Sprawiedliwości i właściwie niewiele więcej, jeśli nie liczyć zapewnień, że będzie dbał o sprawy socjalne, które są zresztą domeną rządu. Mówi też, że w polityce zagranicznej stawia na strategiczne partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi, do Unii Europejskiej wydaje się mieć stosunek bardzo sceptyczny. To na razie niewiele.Można oczywiście jeszcze wiele razy powtórzyć, że z zagranicznymi partnerami trzeba rozmawiać twardo, że to prezydent Rosji powinien przyjechać do Polski, gdyż w przeciwnym wypadku Kaczyński nie uda się do Moskwy, ale takie deklaracje zderzą się z rzeczywistością. A ta może być taka, że Putinowi po prostu na przyjeździe do Warszawy nie będzie zależało i będzie bywał w najważniejszych europejskich stolicach, tam załatwiał interesy, nie przejmując się tupaniem i okrzykami dochodzącymi z Polski. Polska może zostać uznana przez większość światowych przywódców za taki dziwny kraj, który chce rozmawiać głównie o przeszłości, wspominać dawne krzywdy, żądać zadośćuczynienia, podczas gdy świat rozmawia o przyszłości, o interesach gospodarczych, o globalizacji. Tak więc czym prędzej Lech Kaczyński określi się w sprawach zagranicznych, im szybciej wyjdzie poza ogólniki, może wystarczające na kampanię wyborczą, ale nie wystarczające na sprawowanie najwyższego urzędu w państwie, tym lepiej. Na razie pod tym względem prezydentura jest zagadką, a czy się to elektowi podoba czy nie Aleksander Kwaśniewski ustawił tu poprzeczkę bardzo wysoko i nie wystarczy dziś powtarzać, że polska polityka zagraniczna nie będzie polegała na poklepywaniu partnerów. Otóż w tym poklepywaniu, w zawieranych przyjaźniach nie ma niczego nieprzystojnego, przeciwnie - na takich zasadach buduje się kontakty na całym świecie. Jeżeli ktoś chce tylko wygłaszać ogólnie słuszne przemówienia, nic nie wskóra w ważnych dla Polski sprawach. Wydaje się, że Lech Kaczyński będzie musiał to zrozumieć i zaakceptować.
Nie bardzo też wiadomo, co nowy prezydent rozumie pod pojęciem pojednania i zgody. Czy mamy najpierw przeżyć okres nowej "wojny na górze", szukania winnych, rozbijania jakichś nie do końca określonych układów, nowych szalejących komisji śledczych, a potem się pojednamy? Kto z kim? Polityczna atmosfera w Polsce nie jest dobra. W czasie kampanii złożono bardzo wiele obietnic, nawet jeżeli nie były one wyrażone bezpośrednio, to cała kampania była jedną wielką obietnicą. Mogą być kłopoty z realizacją, bo koalicja rodzi się w bólach i jakoś nie widać takich, którzy wróżą jej długie trwanie. Nowy prezydent może przyczyniać się uspokojenia atmosfery, łagodzenia napięć albo je zaostrzać. Lech Kaczyński dostał duży kredyt zaufania i raczej nie dostał go na wojowanie. Polacy po 10 latach prezydentury Kwaśniewskiego cenią umiar i wolę kompromisu. Z dobrych wzorów zawsze warto korzystać, co nie oznacza, że trzeba je akceptować w pełni.
Lekcja władzy
JANINA PARADOWSKA, "Polityka"