https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Leki z łabędziej apteki

Hanka Sowińska [email protected]
Wchodząc do zielarni mamy wrażenie, że czas  się zatrzymał. To dzięki zabytkowym meblom,  które obecny właściciel odkupił z apteki w Osiu.
Wchodząc do zielarni mamy wrażenie, że czas się zatrzymał. To dzięki zabytkowym meblom, które obecny właściciel odkupił z apteki w Osiu. Tadeusz Pawłowski
Nigdy pewnie się nie dowiemy, dlaczego Constantin August Mentzel wybrał łabędzia na godło swojej apteki. Może był wielbicielem starożytnych mitów, zafascynowanym historią królowej Ledy i okolicznościami narodzin Apollina...

     
     
Trzeba nieco zadrzeć głowę by dostrzec symbol jednej z najstarszych aptek w grodzie nad Brdą. Po ostatnim remoncie "przybytku Galena" metalowy ptak trafił na fasadę kamienicy, gdzie w secesyjnych dekoracjach również odnajdziemy stylizowanego łabędzia.
     Sztuka zdobywania koncesji
     
Była pierwszą apteką, założoną po lewej stronie Brdy. Ta część Bydgoszczy dopiero nabierała miejskiego charakteru. Nikt jednak wcześniej nie wpadł na to, by przy ulicy, która za ponad pół wieku stać się miała pryncypalną arterią miasta, zacząć produkować i sprzedawać leki.
     Tym śmiałkiem okazał się Constantin August Mentzel. Pochodzący z miasta Ostrowo (dzisiejszy Ostrów Wielkopolski) aptekarz odpowiedział na ogłoszenie z 28 kwietnia 1852 r. o konkursie na uruchomienie trzeciej w mieście apteki. Okazało się jednak, że zdobycie koncesji nie było łatwe. Mentzel, dzięki swoim talentom, przekonał odpowiednie władze w Poznaniu. Upłynąć musiało jednak kilkanaście miesięcy, zanim otrzymał to, o co tak wytrwale walczył.
     W niezwykle ważnej dla historii bydgoskiego aptekarstwa monografii, wydanej z okazji 150-lecia Apteki "Pod Łabędziem" (praca zbiorowa pod redakcją dr. hab. n. med. Aleksandra Drygasa) można przeczytać:

Tak wyglądało wejście do apteki i okna wystawowe w okresie międzywojennym. Zdjęcie można oglądać w Muzeum Farmacji.
Tak wyglądało wejście do apteki i okna wystawowe w okresie międzywojennym. Zdjęcie można oglądać w Muzeum Farmacji.

Secesyjna kasa "National" jest ozdobą współczesnej zielarni.

     "5 lipca 1853 r.**Aptekarzowi 1-szej klasy Constantinowi Augustowi Mentzlowi, niniejszym zezwala się na założenie apteki w mieście Bydgoszczy, w domu numer 486 B przy ulicy Gdańskiej i na prowadzenie działalności aptekarskiej".
     Apteka, której za godło miał odtąd służyć dostojny łabędź, rozpoczęła działalność 27 grudnia 1853 r. Znajdowała się na parterze kamienicy, której właścicielem był Mentzel; wzniesiono ją według projektu mistrza ciesielskiego Heinricha Mautza w tym samym roku. Dziesięć lat później Mentzel poszerzył asortyment o leki homeopatyczne. Zioła, które sprzedawał i z których leki wytwarzał pochodziły z przyaptecznego ogrodu.
     W książce adresowej z 1892 r. odnaleźć można taką reklamę.
     
"Apteka "Pod Łabędziem". Właściciel H.A. Mentzel. Apteka alopatyczna i homeopatyczna. Skład apteczny. Wytwórnia środków opatrunkowych i główny skład naturalnych wód mineralnych, preparatów zdrojowych i soli do kąpieli, sprzedaż hurtowa i detaliczna. Laboratorium do badań mikroskopowych, bakteriologicznych i chemicznych".
     
W rękach rodziny Mentzel apteka pozostawała do połowy lat 90. XIX w. W 1895 r. przejął ją Alfred Jacob **. Być może za jego "panowania" na zapleczu pojawiło się laboratorium galenowe, w którym produkowano leki. Choć w połowie XIX w. w Niemczech było już kilka fabryk leków - Bayer, Merck, Boehringer, Schering - to nadal głównymi dostarczycielami specyfików były przyapteczne niewielkie laboratoria.

Fragment bardzo różnorodnej kolekcji łabędzi. Od 152 lat ten dostojny ptak jest symbolem apteki.
Fragment bardzo różnorodnej kolekcji łabędzi. Od 152 lat ten dostojny ptak jest symbolem apteki.

Tak wyglądało wejście do apteki i okna wystawowe w okresie międzywojennym. Zdjęcie można oglądać w Muzeum Farmacji.

     Bardzo rodzinny interes
     
W 1920 r. Bydgoszcz wróciła do Macierzy. Z miasta wyjechało ponad 80 tys. obywateli niemieckiego pochodzenia. Byli jednak tacy, którzy zdecydowali się pozostać w "polskim Brombergu". Należał to nich m.in. Jacob.
     Trzy lata później Apteka "Pod Łabędziem" stała się spółką. Współwłaścicielem firmy (oprócz apteki była jeszcze drogeria i foto atelier) został Brunon Kazimier ski , zięć Jacoba, również farmaceuta z wykształcenia. Razem prowadzili interes jeszcze dziewięć lat. W 1932 r. A. Jakob wyjechał do Afryki.
     Kazimierski nigdy nie krył, że czuje się Niemcem. Po zajęciu Bydgoszczy przez wojska hitlerowskie zmienił nazwisko. Do stycznia 1945 r. apteka była w rękach Bruno Kaltena.
     Nie jest pan właścicielem
     
Z mocy ustawy o majątkach opuszczonych i porzuconych Apteka "Pod Łabędziem", podobnie jak inne niemieckie firmy, przejęta została przez skarb państwa. Zanim na dobre rozpanoszył się komunistyczny system, władze przez kilka lat po wojnie tolerowały prywatne apteki. Ta, przy Gdańskiej 5 (wówczas Aleje 1 Maja) dzierżawiona była przez Henryka Kowalewskiego, magistra farmacji. Z jej otwarcia cieszyć się mogli nie tylko mieszkańcy, ale również szefowie innych placówek. Okazało się bowiem, że w magazynach Apteki "Pod Łabędziem" były znaczne zapasy towaru.
     Szczęście farmaceutów trwało krótko. 8 stycznia 1951 r. Sejm uchwalił ustawę o przejęciu wszystkich aptek. Do tych, które były w prywatnych rękach, wkroczyły tzw. trójki społeczne. - Pan nie jest już właścicielem - usłyszał Kowalewski.

Fragment bardzo różnorodnej kolekcji łabędzi. Od 152 lat ten dostojny ptak jest symbolem apteki.

     Apteka "Pod Łabędziem" przetrzymała różne "burze i napory". Mimo wielu niesprzyjających decyzji władz, bydgoszczanie mogli nadal zaopatrywać się tu w różnego rodzaju leki gotowe i robione na zamówienie. Nadal bowiem funkcjonowało laboratorium galenowe, które na długi czas stało się "królestwem" wilnianina Stanisława Kunickiego.
     Pod koniec lat 60. apteka przeszła gruntowny remont, a w drugiej połowie lat 80. o mały włos nie zniknęłaby na zawsze z głównej ulicy miasta. O przejęcie jej pomieszczeń, zresztą bardzo okazałych, zabiegał ówczesny szef księgarni "Współczesna" Mirosław Michałowski. Księgarni dawno już przy Gdańskiej nie ma (takie też są wyroki historii). Jest za to apteka. I to jaka!
     Nowocześnie i muzealnie
     
27 grudnia 2003 r. Apteka "Pod Łabędziem" obchodziła 150-lecie. Z tej okazji Bartłomiej Wodyński, przygotował dla miłośników farmacji wielką niespodziankę. Z okazji jubileuszu na zapleczu otwarto Muzeum Farmacji. Drugiej takiej placówki, działającej przy aptece, nie ma w kraju. A już na pewno nigdzie nie spotkamy oryginalnego laboratorium galenowego. Ale o tym w "Albumie Bydgoskim" za dwa tygodnie.
     Mimo licznych kataklizmów, wojen i nieszczęść, które na miasto spadały w ciągu półtora wieku, apteka przy Gdańskiej 5 przetrwała. Dziś łączy w sobie to, co najnowocześniejsze z historią. To niewątpliwie ogromna zasługa B. Wodyńskiego - z wykształcenia farmaceuty, z zamiłowania historyka. Gdyby nie jego pasja i pragnienie ocalenia dla potomnych cząstki z wielowiekowej historii farmacji, kupujący w aptece nie mogliby się zachwycać zabytkowym wyposażeniem zielarni, nie mówiąc już o muzeum.
     Fot. TADEUSZ PAWŁOWSKI

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska