- Zawsze to mówię: nie jesteśmy od zwalczania zimy, ale od łagodzenia jej skutków - podkreśla Marek Soska, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Świeciu. - Poza tym, mamy mało pieniędzy. Dlatego może się zdarzyć, że nie posypiemy jakiejś drogi, nawet jeśli wiemy o jej oblodzeniu. To zależy od standardu trasy.
Najwyższy mają przejazdy kolejowe, ostre wzniesienia i skrzyżowania. - To miejsca, bez odśnieżenia których w ogóle nie da się przemieszczać - uściśla Soska. - Wychodzimy z założenia, że pozostałe pokonamy bezpiecznie, o ile zdejmiemy nogę z gazu. Później, ale dojedziemy.
Musiał zwolnić
Tej zasady trzymali się wczoraj kierowcy autobusów PKS. Jeden z nich miał opóźnienie. - Mój syn nie zdążył do szkoły w Grucznie - denerwuje się matka gimnazjalisty. - Musiał iść pieszo z Dworzyska. To denerwujące, że takie problemy występują już przy pierwszym śniegu. To co będzie dalej?
- Wcześniej ten autobus jechał trasą leśną: Łążek - Tleń - wyjaśnia Włodzimierz Oborski, kierownik PKS w Świeciu. - Była tak oblodzona, że kierowca musiał jechać bardzo wolno. Stąd dziesięciominutowe opóźnienie. Pasażerowie powinni to zrozumieć. Przecież kierowca zwolnił, bo odpowiada za ich bezpieczeństwo.
Wszędzie przymarzło
Zdarza się, że kierowcy PKS proszą o wsparcie drogowców. - Ale rozumiemy, gdy nie pomogą natychmiast. Nie mogą być wszędzie naraz - zastrzega szef PKS. - Poza tym, o problemach na konkretnej drodze dowiadujemy się często dopiero po zjeździe kierowcy do bazy. Tak, na przykład, było wczoraj.
Akurat wczoraj były większe szanse na pomoc drogowców. - Wszędzie przymarzł śnieg - mówi dyrektor drogowców. - W takich momentach, a jest ich w roku kilka, decyduję o wydatkach ekstra. Wówczas sypiemy i odśnieżamy drogi o niższym standardzie, których normalnie byśmy nie ruszali.
Dlatego może się zdarzyć, że kierowca PKS w ogóle zrezygnuje z kursu. Obliguje go do tego troska o bezpieczeństwo pasażerów.