O przebiegu wyborów na osiedlu "Michała Drzymały" pisaliśmy w zeszłym tygodniu i zwróciliśmy uwagę na pewne niejasności. Leszek Pepliński wykazał je w proteście, jaki złożył wczoraj na ręce przewodniczącego rady miejskiej w Chojnicach.
Czytaj: Kolejne wybory osiedlowe. Leszek Pepliński przegrał po dogrywce
Nie mieszkają tu - Zaskarżam w całości wyniki wyborów przewodniczącego zarządu nr 8 im. Michała Drzymały w Chojnicach. Zarzucam komisji skrutacyjnej dopuszczenie do udziału w głosowaniu osób nieuprawnionych oraz błędne ustalenie liczby osób uprawnionych do głosowania, co miało zdecydowany wpływ na wynik wyborów z uwagi na różnicę jednego głosu - napisał w proteście Leszek Pepliński. Dokładnie chodzi o udział w zebraniu dwóch osób, można rzecz publicznych - Andrzeja Górnowicza, byłego radnego oraz działacza społecznego oraz aktualnej sekretarz gminy Chojnice Stefanii Majewskiej- Kilkowskiej.
Zdaniem Peplińskiego, który podpiera się kilkoma wyrokami różnych sądów, czynne prawo wyborcze w przypadku tych wyborów mają obywatele pełnoletni na stałe zamieszkujący na danym terenie, a dokładniej z zamiarem stałego pobytu w tym miejscu, a nie koniecznie zameldowani. Górnowicz, mimo zameldowania przy ul. Mestwina, co wykazuje w proteście Pepliński, mieszka na stałe w gminie Człuchów, a Majewska-Kilkowska w jednej z miejscowości w gminie Chojnice. Jednak oboje pojawili się na zebraniu i wzięli udział w wyborach. Dodatkowo na liście obecności jeden z mieszkańców wpisany był dwukrotnie.
Pepliński nie chce komentować sprawy, czeka na jej wyjaśnienie. - Jest protest i na tym w tym momencie poprzestańmy. Poczekam na decyzję rady miejskiej - mówi Pepliński. Zapytany o wynik wyborów, powiedział, że spodziewał się niespodzianki, bo na wybory przyszli mieszkańcy, których nigdy wcześniej ani na zebraniach, ani w imprezach nie widział.
Jerzy Świerczewski, który wygrał wybory z Peplińskim, nic nie wiedział o proteście. Nie chciał go więc komentować, ale po chwili przyznał, że Leszek Pepliński powinien umieć po męsku przyjąć tę przegraną i odpuścić. Świerczewski przyznaje, że jeśli jeszcze raz przyjdzie mu podjąć decyzję o starcie w wyborach, to oczywiście podejmie rękawice po raz drugi. - W trakcie wyborów przy autoprezentacji nie oczerniałem pana Peplińskiego, mieliśmy przecież współpracować dla dobra tego osiedla, co pan Pepliński też deklarował. Wczoraj widzieliśmy się w ratuszu, gdzie byłem zaproszony jako przewodniczący osiedla i nic mi na temat protestu nie powiedział. Jak ma więc ta współpraca w przyszłości wyglądać? - pyta retorycznie Świerczewski. Wymieniony w proteście Andrzej Górnowicz uważa, że miał prawo wyborcze, co wcześniej przy okazji różnych wyborów już sprawdzał. - Czuję się cały czas związany z osiedlem, Chojnicami i powiatem chojnickim i dlatego nadal angażuję się w to, co się tu dzieje - mówi Górnowicz. - Nie chcę odcinać swoich korzeni od osiedla i miasta i stąd moja decyzja, że idę na zebranie i że głosuję. Wybory były tajne, nie chcę mówić na kogo głosowałem, ale mówiłem Leszkowi, że jak nie będę głosował może stracić głos - mówi Górnowicz. Dodaje też, że nie brał udziału w innym głosowaniu w swojej miejscowości. Jeszcze bardziej skomplikowany jest przypadek Stefanii Majewskiej-Kilkowskiej. Jest ona właścicielką mieszkania na tym osiedlu i jest w nim zameldowana. Codziennie stara się w nim być, odwiedzając najbliższą rodzinę. Mieszka jednak w gminie Chojnice. Okazuje się, że jest też w rejestrze wyborców w swojej miejscowości i tam też głosowała. - Jestem w kropce teraz. Wydaje mi się, że mam prawo wyborcze, ale jeśli tak nie jest, to na następne wybory przyjdzie moja siostra, która u mnie mieszka - mówi Majewska-Kilkowska.
W wyborach na szefa osiedla Jerzy Świerczewski otrzymał 22 głosy, a Leszek Pepliński 21