Bez Teresy Kropidłowskiej, przewodniczącej "Łężanek", te warsztaty pewnie by nie były tak wielkim sukcesem. - Gdy Teresa się w coś zaangażuje, robi to z dużym poświęceniem - mówią gospodynie z Łęga. - Wiadomo, musi się udać. Nie ma dwóch zdań!
To był już drugi projekt realizowany z funduszy unijnych. Wcześniej panie gotowały, teraz zabrały się do prac ręcznych.
Zgłosiło się trzydzieści uczestników, w tym jeden mężczyzna - Kazimierz Chmielecki. Zajęcia rozpoczęły się w październiku ub.r., spotykano się raz w miesiącu. Pierwszym gościem była Maria Ollick z Borowiackiego Towarzystwa Kultury. Później uczestnicy już sami się szkolili.
Wspólne zdjęcie wszystkich uczestniczek.
Nad wszystkim czuwała Urszula Szpręga, która inspiracje czerpie z internetu. - Często wchodzę na forum talencik, gdzie można wiele od innych się nauczyć - mówi "Pomorskiej" Szpręga. - Założyłam nawet swojego bloga, na którym przedstawiam swoje prace. Jestem na rencie, więc mam dużo czasu. O pracach ręcznych z poznanymi w sieci koleżankami rozmawiam nawet przez Skypa.
Panie zaczęły tradycyjnie, od kołowrotka, później na zimę zrobiły ciepłe szaliki. Potem były prace z kordonka i inny bardzo ciekawy materiał do robótek, czyli filc. Na końcu był haft krzyżykowy. - Uczyłyśmy się od siebie, rozmawiałyśmy i śpiewałyśmy - mówi Teresa Kropidłowska. - Wszystkie mogą powiedzieć, że współpraca układała się znakomicie.
Na uroczystym podsumowaniu warsztatów były dyplomy i upominki. Nie obyło się też bez wystawy. Panie z nieukrywanym podziwem pochylały się nad licznymi robótkami. Oj, czego tam nie było. Kolorowe dekoracje wielkanocne, koronkowe kreacje dla lalek, papierowe róże, których wykonanie wymaga niezwykłej precyzji i cierpliwości. - To nas uspokaja - mówiły "Łężanki".
Czytaj e-wydanie »