MEMY po meczu Atletico - Real
- Nie poddamy się aż do ostatniego gwizdka. Nie jedliśmy kilka dni, jesteśmy głodni – zapewniał na konferencji Diego Simeone. Jego drużyna musiała zagrać intensywnie i z pasją, żeby rewanż nie był jedynie o zachowanie twarzy. Trzy bramki wydawały się przed rozpoczęciem nie do odrobienia, ale...
... po 16 minutach gry mogliśmy zmienić zdanie. Atletico nieprawdopodobnie weszło w mecz. W 12 minucie pierwszego gola z Bernabeu nadrobił Saul Niguez, wykorzystując dośrodkowanie od Koke z rożnego, zaś chwilę później drugą bramkę dołożył z karnego Antoine Griezmann (choć po ręce Keylora Navasa).
Real zaraz na początku też mógł strzelić gola, ale uderzenie głową Casemiro kapitalnie obronił Jan Oblak. Ta akcja i bramki dla Atletico nie podłamały jednak piłkarzy. "Królewscy" jeszcze przed meczem doskonale zdawali sobie sprawę, że choćby jedno trafienie może zamknąć losy dwumeczu.
Real jeszcze przed przerwą tę ważną bramkę wcisnął. Stało się to w dość niespodziewanych okolicznościach. Uważna dotąd obrona Atletico dała się kompletnie wmanewrować. Karim Benzema mając aż trzech przeciwników obok siebie nie tylko ich minął, ale i wystawił piłkę Toniemu Kroosowi. Strzał Niemca skutecznie dobił Isco.
W drugiej połowie Real zadbał o to, by minuty uciekały. Potrafił wybijać Atletico z rytmu i długo utrzymywać się przy piłce. W kluczowych momentach pomagało mu szczęścia albo Navas. Albo szczęście i Navas jak w 65 minucie, gdy dwa groźne strzały były akurat w środek gdzie stał bramkarz.
Niebo zapłakało nad Vicente Calderon w ostatnich minutach. To był ostatni mecz Atletico na tym stadionie w europejskich pucharach - taki jak wszystkie poprzednie za kadencji Simeone - po brzegi wypełniony emocjami.
W finale Ligi Mistrzów "Królewscy" zagrają drugi raz z rzędu, a po raz piętnasty w ogóle. Jeżeli pokonają Juventus Turyn to zapewnią sobie dwunasty tytuł, śrubując tym samym własny rekord rozgrywek.
Piłkarz meczu: Isco
Atrakcyjność meczu: 7/10