Dla rozpędzonego Liverpoolu piłkarze z Manchesteru byli tylko tłem. Z uwagi na śmierć nowo narodzonego synka w meczu nie wystąpił Cristiano Ronaldo (w 7. minucie kibice na Anfield brawami udzielili wsparcia Portugalczykowi i jego rodzinie), a w 10. minucie boisko z powodu kontuzji opuścił Paul Pogba. Już wtedy gospodarze prowadzili 1:0 po golu Luisa Diaza (5. min), a potem było dla ekipy Ralfa Rangnicka jeszcze gorzej.
Manchester United w zasadzie nie podjął walki w żadnym momencie tego spotkania. Wyrok wykonali kolejno Mohamed Salah (22. min), Sadio Mane (68.) i ponownie Salah (85.). Egipcjanin po okresie słabszej skuteczności, gdy w dziesięciu meczach zdobył tylko jednego gola i to z karnego, zagrał na swoim normalnym poziomie, notując także efektowną asystę przy pierwszym golu.
Koncertowo zagrał Thiago Alcantara, którego fani żegnali owacją na stojąco. Juergen Klopp długo czekał na oswojenie się Hiszpana z wymaganiami ligi angielskiej, ale było warto wykazać się cierpliwością.
Liverpool po 32 kolejkach ma 76 punktów i wyprzedza Manchester City, który zdobył dotychczas 74 "oczka", a teraz nie może sobie pozwolić na żadne potknięcie. W sobotę Obywatele podejmą Watford, a w niedzielę odbędą się derby Liverpoolu, bo na Anfield zawita zawodzący w tym sezonie Everton.
Liverpool - Manchester United 4:0 (2:0)
Bramki: Díaz 5, Salah 22, Mane 68, Salah 85.
Liverpool: Alisson – Alexander-Arnold, Matip, Van Dijk, Robertson – Henderson, Fabinho (86. Milner), Thiago (80. Keïta) – Salah, Mane, L. Díaz (70. Jota).
Manchester United: de Gea – Jones (46. Sancho), Maguire, Lindelöf – Dalot, Pogba (10. Lingard), Matić, Wan-Bissaka – Elanga (84. Mejbri), Rashford, Fernandes.
