Chciała pojechać do Anglii, jak wielu młodych ludzi z jednym celem: nauczyć się dobrze języka, poznać kulturę kraju, w którym się przebywa, rozpocząć studia. Tym bardziej, że w Polsce zabrakło szczęścia.
Małgosia zdawała przed rokiem egzaminy w Krakowie, Poznaniu, także w Toruniu. W Krakowie na kierunek związany z lingwistyką. Wysoko mierzyła, bo też miała podstawy - wysoka średnia ocen, ambicje.
Wyjechała do Londynu, gdy na krajowych uniwersytetach zabrakło dla niej miejsca.
Niemal codzienny kontakt z Brodnicą, ojcem i mamą, przyjaciółmi. Informacje bieżące, a w nich wybór uczelni w Londynie - University of Westminster.
- Chcę się zmierzyć z nowymi zadaniami - mówiła w rozmowie z najbliższymi.
- Zawsze wysoko stawiała sobie poprzeczkę i za to ją cenimy - Marian Majewski charakteryzuje stosunek rodziców do córki.
Potem nastąpił ten dzień, który poruszył świat. Godziny milczenia, brak kontaktu z Małgosią. Tysiące myśli przebiegających przez głowę.
Dziś Ewa i Marian Majewscy opowiadają - jak się wydaje - z pewnym spokojem, ale wzruszenia nie da się ukryć. Szczególnie gdy odgrywają z taśmy pierwszą, po zamachu, rozmowę z Małgosią.
Powrót do bliskiej przeszłości, atmosfery tych dni, szybkiej decyzji o wyjeździe do Londynu, spotkaniu złgorzatą. Na kilkudziesięciu zdjęciach nie ma żadnych akcentów wycieczkowych. Jest tylko Małgosia, w domu, przed domem, w najbliższym parku, fragment portu lotniczego. Radość i zmęczenie, niekiedy smutek.
- Na pewno będzie nam smutno, gdy zostanie w Londynie, gdy dostanie się na studia, a wiem, że jest bardzo dobrze przygotowana. Jest dorosła, sama wybiera, wszystko okaże się pod koniec lipca - mówi mama Małgosi.
Może studiować w Londynie, może też w kraju. Przecież w tym roku dostała się wszędzie tam, gdzie złożyła dokumenty, na skandynawistykę, na archeologię, na prawo, filozofię. Może studiować w Krakowie, Poznaniu, Toruniu, Gdańsku. Na razie wybrała Londyn.
