- Wideoklip do piosenki "Maybe" został zrealizowany w Pradze. Czy jest jakieś miejsce w Polsce, w którym chcielibyście nakręcić klip do innego utworu?
- Podczas naszej trasy koncertowej po Polsce spacerowaliśmy po różnych miastach, na przykład po Poznaniu i Wrocławiu. Widzieliśmy też trochę Bydgoszczy i jej architektura bardzo się nam spodobała, ale o kręceniu kolejnych videoklipów jeszcze nie myśleliśmy.
- Jaka jest polska publiczność?
- Wspaniała. Co prawda Polacy nie znają łotewskiego, za to ich angielski jest bardzo dobry. Śpiewają razem z nami podczas koncertów, można z nimi porozmawiać.
- Kiedy dziesięć lat temu zaczynaliście karierę, spodziewaliście się, że zostaniecie takimi gwiazdami?
- Oczywiście, że tak (śmiech). Żartujemy.
Reynard Cowper (wokalista): - Tak naprawdę to było moje wielkie marzenie i chyba wszyscy o tym po cichu myśleliśmy - żeby zagrać dla wielkiej publiczności. A wszystko zaczęło się od tego, że oglądałem koncert Depeche Mode. Widziałem, jak grali na keyboardach, a publiczność oszalała. Pomyślałem "ale super" i zapragnąłem, żebyśmy z chłopakami robili to samo, co DM.
- Czy uważacie się za boysband?
- Nie (śmiech). Jesteśmy raczej "mensbandem". Boysbandy bardzo różną się od tego, co my robimy.
- Co jest takiego w płycie "Online", że dzięki niej staliście się popularni na całym świecie?
- To publiczność zdecydowała o naszym sukcesie. Na to pytanie powinni więc chyba odpowiedzieć ci, którzy słuchają utworów z "Online".
- Jakie kraje chcecie teraz podbić?
- W przyszłym miesiącu wyruszamy w trasę koncertową z zespołem Cranberries jako support tej irlandzkiej grupy. Pojedziemy z nimi do Włoch i do Niemiec i innych krajów, w których nie jesteśmy tak popularni, jak w Polsce.
- Reynard, skąd czerpiesz inspirację do swoich tekstów?
Reynard: - Zewsząd. To nie jest tak, że idę nad brzeg morza albo do lasu i tam nagle dopada mnie natchnienie. Pomysły podsuwa mi życie - ot, chociażby korzystanie z komputera czy telefonu komórkowego, oglądanie telewizji, słuchanie radia. Nie ma wyjątkowych sytuacji, podczas których te piosenki powstają.
- A z którego ze swoich utworów jesteś najbardziej dumny?
- Chyba najwyżej cenię sobie tytułową piosenkę z płyty "Online". Ale pisaliśmy ją wszyscy razem
- Którą z nagród cenicie najwyżej?
- Chyba tę pierwszą, którą zdobyliśmy w 1993 za najlepszy debiut roku na Łotwie.
- Jak wasza muzyka zmieniła się przez te dziesięć lat?
- Chyba trochę wyrośliśmy. Na początku nawet nie za dobrze umieliśmy grać na instrumentach. Teraz robimy to dużo bardziej profesjonalnie (śmiech). Ale jeśli chodzi o melodię czy styl, robimy właściwie to samo, co dziesięć lat temu.
- W jakim kierunku zmierzacie?
- Myślimy, żeby wprowadzić do naszej muzyki więcej gitar. Nasza ostatnia płyta jest wyjątkowo łagodna, a tak naprawdę mamy trochę ostrzejsze brzmienie. Marzy się nam też pisanie muzyki na potrzeby teatru, kina. Otrzymaliśmy już pierwszą propozycję - od rosyjskiego reżysera, który ma pomysł na międzynarodowy projekt z udziałem Rosji, Łotwy i jednego z krajów zachodnich. Nas poproszono o napisanie ścieżki dźwiękowej. Poczekamy na scenariusz i wtedy podejmiemy decyzję o współpracy.
- Gracie razem już ponad dziesięć lat. Często się zdarza, ze członkowie zespołów chcą rozpoczynać karierę solową. Czy któremuś z was taka myśl przyszła do głowy?
- Jeśli ktoś z zespołu chce rozpoczynać karierę solową, to jest to pierwszy krok do rozpadu grupy. A my tego nie chcemy. Lubimy razem nie tylko grać, ale robić również inne rzeczy. Jedziemy sobie czasem wszyscy nad rzekę i wędkujemy, gramy w piłkę nożną. Ale kiedy jesteśmy razem w trasie, liczy się tylko wspólna muzyka.
