Władze gminy są przekonane, że to nie dzieło przypadku, a złośliwego działania "dowcipnisia" dlatego o sprawie powiadomiły policję.
- Mamy poważne przypuszczenia, kto kryje się za tymi wydarzeniami - mówi Jerzy Zająkała, wójt gminy Łubianka. - Nie jest to pierwszy przypadek celowego spowodowania awarii sieci energetycznej, a w konsekwencji również wodociągowej. Dlatego oczekujemy radykalnych działań służb i wyeliminowania zagrożenia.
Jak przekonuje wójt przerwy w dostawie wody nie wynikają ze złego stanu sieci wodociągowej.
- Gdy następuje przerwa w dostawie energii stacja hydroforowa w Warszewicach, która zabezpiecza w wodę 80 proc. mieszkańców naszej gminy, również przestaje funkcjonować - tłumaczy Jerzy Zająkała. - Zanim woda znów zacznie płynąć urządzenia wodociągowe trzeba odpowiednio uregulować.
Blisko dwa tygodnie temu doszło do innej, tym razem typowej awarii sieci wodociągowej w pobliżu Zespołu Szkół w Łubiance.
- Nie mogę zrozumieć dlaczego naprawianie awarii trwało tak długo - mówi jeden z czytelników. - Woda wydobywała się spod ziemi przez trzy dni.
W tym przypadku okazało się, że pęknięta rura znajdowała się pod drogą wojewódzką.
- Było niebezpieczeństwo konieczności przekopywania drogi - tłumaczy wójt Zająkała. - Na szczęście udało się sprowadzić specjalistyczny sprzęt, dzięki któremu dotarliśmy do źródła wycieku. Odcięcie wody na jednym odcinku nie było możliwe, dlatego jedynie na noc zakręcaliśmy wodę dla mieszkańców Łubianki, aby zminimalizować uciążliwości.