https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lubię ciałokształt

Rozmawiali Alicja Polewska i Marek K. Jankowiak
Jarosław Pająkowski
Jarosław Pająkowski Wojciech Wieszok
Rozmowa VIP-a... z... Jarosławem Pająkowskim dyrektorem Zespołu Parków Krajobrazowych Chełmińskiego i Nadwiślańskiego

- Po co nam takie cuda, jak parki krajobrazowe?

- Pozwalają, jeśli nie uchronić w całości, to przynajmniej powstrzymać negatywne procesy degradacji środowiska. Żeby daleko nie szukać, gdyby Zespół Parków Krajobrazowych Chełmińskiego i Nadwiślańskiego, powstał dużo wcześniej, to zapewne bloki na skarpie wiślanej przy wjeździe do Grudziądza, które splendoru krajobrazowi nie przydają, nigdy by tam nie zostały zlokalizowane. Pewnie linia wysokiego napięcia w Fordonie też przebiegałaby inaczej. Utworzenie Zespołu Parków wymusiło inne spojrzenie architektów na przestrzeń. Jest na terenie parków naprawdę wiele ładnych domów. Chociaż...z pewnym żalem muszę powiedzieć, że specyfiki architektury w budownictwie Doliny Dolnej Wisły jak dotąd nie udało się wykształcić.

- Ingerujecie w zamierzenia potencjalnych inwestorów na terenie parków. Potem także kontrolujecie, czy te ustalenia są przestrzegane?

- Mogę powiedzieć, że są przestrzegane w co najmniej 90 procentach. Choć powiem też, że prób żeby nas przechytrzyć - nie brakuje. Kiedyś na przykład widzę w projekcie jakieś dwa dziwne kręgi przed ogromną rezydencją - gdy zaczynam dochodzić bliżej, co to takiego, słyszę, że to będą klomby. Gdy przyciskam bardziej - okazuje się, że to... lądowiska dla helikoptera. A po co dwa - pytam? No, bo kolega będzie do mnie czasem przylatywał - usłyszałem. Efekt jednak był taki, że w końcu zmienił się właściciel rezydencji, a w ślad za nim i projekt. I powiem, że to dość typowa sytuacja. Takie nad wyraz ambitne inwestycje, coraz częściej nie mają finału.

- Pan też mieszka na terenie parku?

- Na szczęście, nie. Dzięki temu mogę powiedzieć, że czasami wychodzę z pracy. To daje mi pewien komfort.

- Ale na punkcie parku jest pan zdrowo zakręcony?

- Gdybym powiedział, że tak było od kołyski, to bym przesadził. Ale, jak już zacząłem, to zdecydowałem: jak robić, to dobrze.

- Nastał pan jako dyrektor z tzw. namaszczenia politycznego?

- Niektórzy tak myślą. Tymczasem jeden wojewoda ogłosił konkurs, ale inny go rozstrzygał. Trudno więc mówić o plecach. Konkurs miał dwa etapy - pisemny i ustny. W jednym i drugim - byłem w dwójce najlepszych. Tymczasem moi konkurenci w pisemnym i ustnym - byli różni. No i nagle okazało się, że jestem najmłodszym szefem parku krajobrazowego w Polsce. Oczywiście, muszę dodać, że moje ogólnorolne wykształcenie zdobyte na dawnej ATR w Bydgoszczy musiałem potem uzupełnić o specjalizację na Uniwersytecie Gdańskim.

- Mógłby pan dziś robić coś innego?

- Dobra praca, to taka, która daje satysfakcję i pieniądze. Powiem, że satysfakcji mam naprawdę dużo... No, wystarczy, że wspomnę iż w ciągu 10 lat istnienia parku, na takim sobie terenie, powstało więcej wydawnictw niż na terenie Borów Tucholskich. Chociaż tam ochroną terenów zajmuje się aż pięć instytucji.

- Jedną z atrakcji, którą pan firmuje był I Festiwal Smaków w Grucznie. Będzie kolejny w tym roku?

- Niestety... tak. To druga, obok Święta Śliwki w Strzelcach, impreza regionalna, związana z Doliną Dolnej Wisły. A myślę, że jeszcze dwie podobne imprezy można by wygenerować na tym terenie. Może w Ostromecku i Chełmnie? Cieszy mnie też renesans rezerwatu cisów w Wierzchlesie. Dostaliśmy tam pieniądze z programu małych dotacji z ONZ, trochę z Ekofunduszu. Z własnymi środkami będzie razem blisko 500 tys. zł.

- Co pan robi, jak pan nie pracuje?

- Próbuję uczyć się angielskiego. Ale chyba mi to nie najlepiej idzie, bo wciąż mam braki. A ciało pedagogiczne też specjalnie nie ciśnie. Poza tym lubię pływać. Niedawno z juniorem zbudowaliśmy tratwę metalowo-drewnianą. Niektórzy wróżyli nam, że popłyniemy co najwyżej dwa, trzy razy. A my już pływaliśmy kilkanaście. I jeszcze popływamy. Mam też duży sentyment do dziadkowizny. Ta kolekcja starych drzew owocowych rzeczywiście wymaga trochę zachodu. I jak przy nich jestem, to do końca nie wiem, czy jeszcze pracuję, czy już nie?

- Jak żona znosi te częste pana nieobecności w domu?

- Jest też przyrodnikiem, więc rozumie, że często tak trzeba. Męczą ją tylko trochę te moje wieczorne, służbowe rozmowy telefoniczne. No, ale to jest najlepszy czas na to. Cieszę się natomiast, że połknęła bakcyla tych regionalnych smaków. Pojechała nawet do Turynu na salon "Degusto". Tam nawiązała wiele bardzo ciekawych kontaktów.

- Do której z wad gotów się pan przyznać?

- Nie zawsze potrafię dostosować swoje zachowanie do sytuacji i wiem, że nie zawsze to jest dobrze odbierane. Poza tym - chyba też czasem próbuję złapać zbyt wiele srok za ogon.

- A zalety jakieś pan ma?

- Na pewno jestem pozytywnie nastawiony do rzeczywistości.

- Jak pan walczy ze stresem, gdy dopadnie?

- Nie miewam jakichś wyraźnych dołów, nie mam migren z tego powodu. A jak się trafi bardzo zły dzień, to butelka dobrego wina szybko poprawia humor i optykę widzenia.

- Do kuchni czasem pan zagląda?

- Jestem prawie wszystkożerny, więc nie mam zbyt dużych wymagań. Sam zbyt dużo się nie uczyłem, więc co najwyżej chleb z czymś spokojnie sobie zrobię. Poza tym - żona nieźle gotuje, a teściowa rewelacyjnie. To co ja się tam jeszcze będę pchał?

- Teraz chwila oddechu w parku - bardzo lubię...

- ... dobre wino nie jest złe, lubię też smukłe nogi i czasami ciekawe jedzenie.

- Z domowych czynności najbardziej nie znoszę...

- ... czyszczenia butów. Wolę kupić nowe. Za to od razu powiem, że lubię sprzątać.

- Boję się...

- Ekstremalnych sytuacji. Na przykład - jak ktoś się topi.

- Zdarzało się?

- Trzy razy. Na szczęście trzy razy się udało pomóc.

- Choćby nie wiem co, zawsze znajdę czas na...

- ... na to, żeby się zdrzemnąć. Raz nawet na schodach na chwilę przysnąłem. A wcale nie nadużywałem...

- Zarobione pieniądze najchętniej wydaję na...

- ... lubię robić zakupy z moją księżniczką. Tyle, że wytrzymuję do co najwyżej 20 jubilera. Potem już nie.

- A coś dla siebie? Na przykład jakieś dobre wody toaletowe?

- Dobre wody, to zazwyczaj w prezentach dostaję. Ale na przykład zbieram dobrą rzeźbę. Profesjonalną. Taki Zagajewski czy Bukowski. Z dwadzieścia egzemplarzy w domu mam.

- Gdyby miał pan wybrać: dobry koncert, film, teatr czy dobre zawody sportowe...

- ... to na pewno dobry koncert wygrałby z teatrem. Film też lubię, ale to zawsze można nagrać. A muzykę - zdecydowanie wolę na żywo.

- Czym można panu zrobić przykrość?

- Arogancją.

- A przyjemność?

- Miłym uśmiechem.

- Które cechy u kobiety ceni pan najbardziej?

- Inteligencję połączoną z mądrością. To akcentuję, bo wiele kobiet jest bystrych, ale często z tej bystrości niewiele wynika.

- A gdyby tylko oczy miały wybierać?

- Zawsze wybiorą smukły całokształt i błysk w oku

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska