Można powiedzieć, że skończyła się cierpliwość działaczy, a także trenerów Łuczniczki.
Ferens do bydgoskiego zespołu dołączył przed sezonem 2015/2016.
Dwa lata temu władze Łuczniczki Bydgoszcz wiązały z tym zawodnikiem duże nadzieje. Miał szanse zostać podstawowym przyjmującym. Ale już na inaugurację, w meczu wyjazdowym w Olsztynie, zerwał więzadła krzyżowe. Kontuzja wykluczyła go z występów w całym sezonie. A trenerzy musieli szukać innych koncepcji, łącznie z wprowadzeniem do gry nowego zawodnika, Kevina Klinkenberga.
Po operacji Ferens musiał poddać się rehabilitacji. Żeby dojść do pełni sprawności musiało upłynąć kilka miesięcy.
Jeszcze w lipcu pisaliśmy, że największy pechowiec poprzedniego sezonu, za 2-3 tygodnie ma wrócić do gry. Zawodnik już miał być gotowy do gry od początku sezonu, lecz tak się nie stało.
Tygodnie mijały, a Ferensa jak nie było, tak nie było. Każde zawody oglądał tylko z boku parkietu. Minął październik, listopad, grudzień, aż w końcu klub z zawodnikiem się rozstał.
Ciekawe jest zakończenie całej sprawy. Ferens, jak się dowiedzieliśmy, został siatkarzem Lotosu Trefla Gdańsk. Na razie działacze Łuczniczki nie ściągnęli nikogo w jego miejsce.