Pisaliśmy już o tym, że w bm. rozpoczyna się w szkołach i przedszkolach restrukturyzacja zatrudnienia. Wynika ona z tego, że w latach 1999-2006 liczba uczniów podstawówek i gimnazjum zmniejszyła się o około 40 proc. i o tyle mniejsza jest subwencja oświatowa. W tym czasie zwolnień pracowników obsługi i administracji nie było, a w niektórych placówkach zatrudnienie nawet się zwiększyło. Do końca 2008 roku ma ono zmniejszyć się o 17,5 etatu, z czego 10,5 etatu dotyczy osób przechodzących na emeryturę, stałe świadczenia lub którym wygasają umowy o pracę. W rzeczywistości źródło utrzymania straci więc siedem osób.
Wprowadzając w życie plan restrukturyzacji, ratusz zadeklarował, że będzie szukał pracy dla zwalnianych - zarówno w jednostkach podległych miastu, jak i w firmach, do których zwrócił się burmistrz na spotkaniu członków Izby Przemysłowo-Handlowej.
Zmiany mają przynieść docelowo 300 tys. zł oszczędności, które to pieniądze wspomogą remonty szkół, będą też przeznaczone na doposażenie.
Pracownicy szkół i przedszkoli zwrócili się do przewodniczącego rady miasta i radnych, by ci podjęli działania hamujące "drastyczne przeprowadzenie restrukturyzacji". Piszą, że większość z nich ukończyła 50 lat i dla nich znalezienie nowej pracy jest niemożliwe: "Dla nas utrata pracy to skazanie na powolne umieranie. Mamy przecież rodziny na utrzymaniu, dzieci, niekiedy są to osoby bardzo chore. Mamy więc dla kogo żyć i musimy żyć! (...) widać panu burmistrzowi najłatwiej uderzyć w najbiedniejszego i najsłabszego". Zarzucają burmistrzowi, że szuka oszczędności kosztem nieszczęścia i ludzkiej tragedii. Podnoszą, że zwiększył się zakres obowiązków pracowników administracji, m.in. o prowadzenie Systemu Informacji Oświatowej czy rozliczanie i korekty kapitału początkowego. Napisali też dużej roli pracy sprzątaczek i woźnych.
Przypomnijmy, że dokonywanie zmian w szkołach leży w wyłącznej kompetencji burmistrza. Mimo to nawet opozycja nie neguje zasadności wprowadzenia zmian. Mówi wiceprzewodniczący rady miasta Paweł Grzybowski (PiS): - Jest przerost zatrudnienia, to nie podlega dyskusji. Zgadzam się z burmistrzem, że potrzeba reformy w tym zakresie. Moją wątpliwość budzi jedynie sposób przeprowadzenia restrukturyzacji. Uważam, że należy zostawić w pracy te osoby, którym niewiele brakuje do emerytury. Ten temat jest trudny, rozumiem, że każde zwolnienie łączy się z tragedią.
Burmistrz Marek Błaszkiewicz tłumaczy, że osoby, które mają zostać zwolnione, zostaną wskazane przez dyrektorów szkół. Ci, którym brakuje nieco do emerytury, nie muszą się obawiać o utratę zatrudnienia. Dla pozostałych będzie szukał pracy i spotka się z nimi, gdy zostaną wyznaczeni.
- Przykro mi, że do mnie nikt z takim listem nie wystąpił, a protestuje się za moimi plecami - mówi Błaszkiewicz. - Mam wrażenie, że większość tych pracowników wcale myśli o nowej pracy. Oni po prostu nie chcą zmian. Podam przykład: jeden z przedsiębiorców zadeklarował zatrudnienie mężczyzny. Wystąpiliśmy z tą ofertą do Szkoły Podstawowej nr 1. I nikt na nią nie odpowiedział. W tej samej szkole dzień przed objęciem przeze mnie stanowiska została zatrudniona druga księgowa.
Władze Rypina, by nie przeprowadzać bardziej drastycznych zmian, wycofały się z pomysłu powołania zespołu administracyjnego szkół.
W tym roku restrukturyzacja ma dać 100 tys. zł oszczędności. Pieniądze te będą przeznaczone na remont Szkoły Podstawowej nr 1. Burmistrz zrezygnował też z zakupu nowego auta dla Straży Miejskiej, co wprowadził do budżetu jego poprzednik. Stąd też kolejne 50 tys. zł zasili "jedynkę".