- Pan przewodniczący rady Jacek Foksiński zapewniał, że m.in. za pośrednictwem "Pomorskiej" będzie informował o działaniach zmierzających do prywatyzacji. Z obietnic jednak nici. W poniedziałek radni będą głosować, czy są za czy przeciwko sprzedaży udziałów. Wszystko robione jest po cichu, nie było zapowiadanego przekazu do "Pomorskiej". To nie w porządku, wszyscy mieszkańcy mieli swój udział w oddłużaniu szpitala, pracownicy oddawali część pensji. Nikt jednak nie pyta ich o zdanie. Liczy się ono tylko raz na cztery lata. A na mieście już mówi się, że jest kupiec z Wrocławia zainteresowany nabyciem 95 proc. udziałów - mówił nasz Czytelnik.
Jacek Foksiński:
- Nie ma jeszcze żadnych konkretów w sprawie. Media informujemy na bieżąco o prowadzonych pracach: była informacja o ogłoszeniu przetargu na firmę, która sporządzi wycenę, o tym, że trwa opracowanie analizy czy o tym, że władze powiatu, kierownictwo szpitala i personel odwiedzają niepubliczne placówki w województwie, by zapoznać się z ich funkcjonowaniem. Nie było ostatnio żadnych nowych kroków, o których mógłbym Państwa poinformować. Zgadza się, ze w poniedziałek na sesji stanie uchwała i radni się wypowiedzą czy są za prywatyzacją. Nie jest to jednak rzecz nowa. Cały czas mówiliśmy o tym, że to radni będą musieli zdecydować co ze szpitalem i z pewnością wyniki głosowania przekażemy mediom.
Plan jest taki, by radni wyrazili zgodę na sprzedaż maksymalnie 95 proc. udziałów.
- Chcemy zostawić przynajmniej 5 procent w rękach powiatu i zastrzec, że w decydujących sprawach, jak na przykład tworzenie i likwidacja oddziałów potrzebna jest 100-procentowa zgoda wspólników - mówi Andrzej Jaskólski, etatowy członek zarządu. - Nic jednak nie jest przesądzone. Być może nic nie sprzedamy, może 95 procent, a może dużo mniej. Nieprawdą jest, że jest już znany nabywca. Listy intencyjne przesłało kilka firm, ale to nie ten etap, by je wybierać. Na pewno będzie to firma branżowa.
Nieoficjalnie mówi się, że większość rady jest za sprzedażą udziałów.
Czemu chca sprzedać?
Choć Szpital Powiatowy po przekształceniu kilka lat temu w spółkę działa dobrze, to jednak nie na tyle, by wdrożyć do 2012 roku plan dostosowawczy, a tego wymagają unijne standardy. Na inwestycje potrzeba 10 mln zł. Ani spółka, ani powiat, którego roczny budżet to ok. 26 mln złotych, z czego znacząca większość to dotacje i subwencje, nie są w stanie realizacji planu sfinansować.
Faktem jest, że przez ostatnie kilka lat - kiedy podjęto decyzję by szpital ratować, oddłużyć, przekształcić, wszystkie jednostki powiatowe dostawały mniej pieniędzy, podobnie pracownicy lecznicy. Czy po podjęciu tak dużego wysiłku, nie szkoda teraz sprzedać placówki?
- Forma własnościowa szpitala nie jest rzeczą najważniejszą. Najpierw jest dobro pacjenta, czyli poziom usług, jakie szpital świadczy, a ten po prywatyzacji może być wyższy. Drugim priorytetem jest zagwarantowanie pakietu ochronnego pracownikom i to jest możliwe przy zmianie właściciela. Jeśli stalibyśmy na stanowisku, że ma to być nadal szpital powiatowy, to kto wie co byłoby za cztery lata - uważa Jaskólski.
Po poniedziałkowej sesji odbędą się spotkania z załogą szpitala, podczas których zostanie przedstawiona wola rady i plany kolejnych działań.