Choć rzecz jest o porządkowaniu życia i odchodzeniu z tego świata - nie przytłacza publiczności.
Przeciwnie - jest sporo sytuacji budzących wesołość, zwłaszcza gdy sekretarz (Komasa) ma odgrywać matkę Sary Bernhard albo - co bawi jeszcze bardziej - siostrę Zofię z klasztoru.
Uśmiech przeplata się z niepokojem, związanym ze starością i zbliżającą się śmiercią. Zjawisko tak bardzo ludzkie. "Wszystkich nas to czeka" - myśli zapewne nie jeden widz. Jak przechodzi ten etap przemijania Sara Bernhard (Maja Komorowska)? Nie kryje słabości, ale stać ja na żart, kpinę z swojej ułomności i pobłażliwe traktowanie sekretarza Pitou.
Maja Komorowska to aktorka wielkiego formatu, która weszła w skórę wielkiej Sary Bernhard, będącej u schyłku życia. I tak, jak słynna, światowa artystka, wspominająca swoje role, także Komorowska kreowała w swojej karierze mnóstwo znakomitych ról i refleksje "boskiej" Sary, pełnej lęku i obaw, są jej tak bliskie, jak gdyby były jej własnymi.
W pewnym momencie stwierdza:" Żyłam za długo, grałam za długo..." a później: " Zagłębiam się w ziemię, każdego dnia o ułamek centymetra...". Wkrótce jednak z nową energią daje hało sekretarzowi Pitou, by od nowa zacząć spisywać historię jej życia, a może nawet zagrać w sztuce, pod warunkiem, że jej autor... odmłodzi bohaterkę.
Przyznajmy: Maja Komorowska to nieprzeciętna aktorka. Spektakl "Mimo wszystko" wzbogacił festiwal w Grudziądzu i był jednym z najciekawszych, choć w dwuosobowej obsadzie.
Spektakl podobał się w Grudziądzu. Aktorzy otrzymali gorące brawa, wychodzili na scenę kilkakrotnie, wywołani przez publiczność. Maja Komorowska opuszczając scenę, na koniec powiedziała: "Do zobaczenia!" Grudziądzanie chętnie ujrzeliby ją i Wiesława Komasę również, ponownie, w innej sztuce.