https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Majątek w grobie

Kamila Mróz [email protected]
Dr Małgorzata Grupa przeprowadza badania mikroskopowe średniowiecznych tkanin
Dr Małgorzata Grupa przeprowadza badania mikroskopowe średniowiecznych tkanin
O noszenie niepowtarzalnego stroju starają się nie tylko współczesne, filmowe gwiazdy. Tak samo dbała o to elita średniowiecznego świata.

W średniowieczu królowie, biskupi, wielcy mistrzowie - kupowali tkaniny sprowadzane z odległych zakątków i stroili się niczym dzisiejsze piosenkarki i aktorki. Najdroższym XIV - wiecznym towarem był jedwab. W Pracowni Konserwacji Zabytków Archeologicznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika zespół dr Małgorzaty Grupy zanalizował już ok. 300 jego rodzajów i nie natrafił na powtarzające się ornamenty.

Teraz kolejne, niezwykłe zadanie. W Katedrze w Kwidzynie odkryto szkielety trzech mężczyzn odzianych w jedwabie. To bardzo rzadki przypadek, by tak ogromny średniowieczny majątek złożono w grobie. Dlatego prawdopodobne wydaje się, że w krypcie katedry natrafiono na szczątki przynajmniej dwóch wielkich mistrzów.

Czy to mistrzowie?
Badania prowadzone są pod kierunkiem dr Antoniego Pawłowskiego - dyrektora tamtejszego zamku, ale pozostała część zespołu to pracownicy naukowi Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.

Analizę dendrochronologiczną drewna trumien z krypt przeprowadził prof. Tomasz Ważny (ten sam, który ogłosił, że Biskupin jest 200 lat starszy niż przez lata sądzono). Jego badania potwierdzają daty, które zazębiają się ze śmiercią wielkich mistrzów. Chodzi o dwóch dostojników Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Krzyżackiego: Wernera von Olsena (wybranego na wielkiego mistrza w 1324 roku) i Ludolfa Königa von Wattzau (mianowanego w 1342).

- Nawet bez analiz mikroskopowych można było powiedzieć, że ubrania, w których ich pochowano, są wykonane z jedwabiu. Na samym początku zidentyfikowałam około ośmiu jego rodzajów. Teraz, po konserwacji tkanin i po dokładnej analizie, okazuje się, że mamy ich 21. Na trzy osoby taka liczba jedwabi to naprawdę bardzo dużo - mówi dr Małgorzata Grupa.

Byli ponad prawem
W tej chwili nie ma pewności, że odnalezieni w Kwidzynie mężczyźni to wielcy mistrzowie krzyżaccy. Szaty, w które byli ubrani po śmierci, mogą jednak o tym świadczyć. Dlaczego?

- Na ich bazie można stwierdzić, że są to osoby, które należały do elity, miały bardzo dużo pieniędzy i dostęp do handlu tkaninami. To byli raczej ci, którzy stanowili prawa, ale im bezpośrednio nie podlegali - dodaje Małgorzata Grupa.
Z drugiej strony wielcy mistrzowie nie powinni być chowani w tak drogich materiałach, bo ówczesna reguła zabraniała zbytku i wystawności, pamiętać jednak należy, że najwyżsi dostojnicy zakonu byli ponad wszystkim i wszystkimi.

W kolorze czerwonym
Tkaniny po latach przeważnie wydobywa się w kolorach brązowo-herbacianych. Ich właściwą barwę najczęściej określa się w miejscu rozpruwania elementów szat. W tym przypadku pani doktor odkryła, że jedna z nich była koloru czerwonego.
- Widać to wyraźnie, co świadczy też o tym, że musiała być farbowana bardzo dobrym, a więc drogim gatunkiem barwnika. Poza tym szata stanowiła również symbol przynależności do danej grupy społecznej, kolor czerwony był przypisany do najważniejszych osób w społeczeństwie - wyjaśnia.

Analiza tkanin to bardzo pracochłonne zajęcie, ponieważ doktor Małgorzata Grupa do dyspozycji ma okołopięciocentymetrowe kawałki. Pod mikroskopem oglądana jest dosłownie każda niteczka materiału, a potem jej splot i ornament rozrysowuje się na papierze milimetrowym. Na razie badaczka doszła do wniosku, że jedna z szat musiała być tuniką obszytą taśmą wykonaną ze złotej owijki.
- Jeden z tych panów miał dość ciekawą szatę, jej przód uszyto w romby - trzy rodzaje jedwabiu pocięte i pozszywane. Trudno nam powiedzieć co to znaczy, należy zbadać herby mistrzów i okolicznej szlachty - mówi pani doktor.

Szaty w testamentach
Nie ma więc wątpliwości, że w krypcie jest ogromny średniowieczny majątek. W testamentach z tego okresu i późniejszych w większości opisane są właśnie szaty. Oddawano je za długi, nabywano za nie ziarno na siew.

Dziś trudno przeliczyć, co można było kupić za "pochowane" w Kwidzynie szaty. We wczesnym średniowieczu, w VII w., wartość krótkiego dwudziestocentymetrowego paska materiału z jedwabiu, tzw. czółka (tasiemki na głowę - szerokości do dwóch centymetrów) ze złotą owijką równała się wyposażeniu woja.
Poza dr Grupą i prof. Ważnym nad odkryciem pracuje dr Tomasz Kozłowski, który dokonał antropologicznych badań ludzkich szczątków. Niedawno do zespołu dołączył prof. Roman Czaja - historyk, znawca zakonu, czeka go żmudne przeszukiwanie archiwów oraz analiza średniowiecznych dokumentów.

Co się stanie z odkryciem?
Planowana jest rekonstrukcja pochówków i odtworzenie szat, oczywiście z nowych tkanin, ale w duchu epoki.

Jeżeli znajdą się na to pieniądze, za półtora roku będzie je można oglądać w katedrze w Kwidzynie.

Łysa Marysieńka

Maria Kazimiera d’Arquien, w Polsce znana jako Marysieńka Sobieska, umiłowana żona króla Jana III

Dr hab. Janusz Kubicki pasję historyczną odziedziczył po matce spokrewnionej z wybitnym krakowskim historykiem Michałem Bobrzyńskim. Profesor pracuje nad kilkoma książkami historycznymi: o życiu małżeńskim polskich władców i o ich wybitnych żonach, o śmiertelnych chorobach królów oraz o nekropoliach królewskich.

Rozmowa z dr. hab. nauk medycznych Januszem Kubickim prorektorem Państwowej Medycznej Wyższej Szkoły Zawodowej w Opolu, pasjonatem historii

- Kiedy oglądamy poczet królów polskich Matejki, wszyscy nasi władcy wyglądają zdrowo, krzepko i potężnie. Naprawdę tacy byli?
- Nie bardzo. Chorowali tak samo jak my: na niewydolność nerek, na cukrzycę, zabijała ich sepsa. Często umierali z powodu chorób dziś bez trudu wyleczalnych. Na przykład, Władysław Jagiełło chodził nocami po lesie, by słuchać śpiewu słowików. Przeziębił się, dostał zapalenia płuc i umarł. Ale i tak żył 80 lat. Znacznie dłużej niż większość ludzi w jego czasach (średni wiek wahał się w okolicy pięćdziesiątki). Jagiełło słynął z tego, że miał wrodzoną wadę w postaci dolnej wargi wywiniętej na zewnątrz. Widać to nawet na jego sarkofagu. Przekazał tę cechę swojemu synowi, Kazimierzowi Jagiellończykowi. A poprzez córki Kazimierza dostali ją w spadku Habsburgowie, łącznie ze słynnym cesarzem Franciszkiem Józefem.

- Jan III Sobieski, wybitny dowódca i zwycięzca spod Wiednia był pewnie okazem zdrowia.
- Nie za bardzo. Ponieważ większą część życia spędził biorąc udział w kampaniach wojennych, już w chwili gdy obierano go królem Polski, był poważnie i przewlekle chory. W dodatku zakochał się w Marysieńce. A trzeba pamiętać, że przyszła żona polskiego króla przyjechała do nas jako francuska dwórka i do tego zarażona syfilisem.

- Nie podejrzewalibyśmy królowej o taką wstydliwą przypadłość.
- Wtedy nie była ona tak wstydliwa jak dziś, nazywano ją nawet bardzo elegancko przymiotem dworskim. Sobieski zaraził się od żony i musiał się poddać kuracji rtęciowej. Rtęć pomogła na kiłę, ale zniszczyła królowi nerki. Jan III cierpiał na mocznicę, czyli ostrą niewydolność nerek. Pod koniec życia trzeba go było nosić na specjalnym krześle, bo miał znaczne obrzęki nóg i podbrzusza. Proszę zwrócić uwagę, że pokazuje się go zawsze jako mężczyznę mocno otyłego.

- Marysieńka była jednak piękna?
- Na pewno była ładną i zgrabną kobietą. Natomiast maść rtęciowa, którą ją leczono, zabiła wprawdzie krętki blade, ale skutkiem ubocznym kuracji było wypadnięcie włosów i zębów.

- To aż dziw, że do oszpeconej żony Sobieski pisał takie czułe listy i spieszył się bardzo spod Wiednia.
- Król był naprawdę bardzo zakochany, czego zresztą powinniśmy żałować, bo gdyby został pod Wiedniem dłużej, Polska zyskałaby więcej na jego zwycięstwie nad Turkami. Marysieńka pewnie nosiła perukę, a braki w uzębieniu były w tamtych czasach czymś powszechnym. Przecież nie było wtedy stomatologów w dzisiejszym rozumieniu, past i szczotek do zębów ani protez zębowych. Gorzej, że Marysieńka i charakter miała trudny. Męczyły ją napady migreny i melancholii. Skonfliktowana z pierworodnym synem Sobieskiego Jakubem robiła wszystko, by po śmierci ojca nie wybrano go królem Polski i zażarcie się sądziła o majątek po mężu. Przeżyła Jana III o 20 lat, a zmarła prawdopodobnie z powodu złośliwego nowotworu żołądka. Na marginesie, następca Sobieskiego na tronie, Michał Korybut, cierpiał i umarł na wrzody żołądka.

Rozmawiał Krzysztof Ogiolda

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska