https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Majka" udawała chorą na raka i naciągała darczyńców. Jej mąż pisał, że nie boi się skarbówki

Maciej Czerniak, [email protected], tel. 52 326 31 41
Internauci podkreślają, że bulwersuje ich, z jaką determinacją M. fabrykowała "dowody” swojej choroby. Na blogu zamieszczała zdjęcia z ogoloną głową. Na jednym z nich widać "Majkę” z mężem w górach. Jest podpisane: "Rekonwalescencja po pierwszej dawce”. Rzecz jasna chodzi o rzekomo rozpoczętą chemioterapię.
Internauci podkreślają, że bulwersuje ich, z jaką determinacją M. fabrykowała "dowody” swojej choroby. Na blogu zamieszczała zdjęcia z ogoloną głową. Na jednym z nich widać "Majkę” z mężem w górach. Jest podpisane: "Rekonwalescencja po pierwszej dawce”. Rzecz jasna chodzi o rzekomo rozpoczętą chemioterapię. Zrzut ekranu z bloga "Majki"
Przybywa bulwersujących faktów z historii "Majki" rzekomo chorej na białaczkę: zdjęcia na blogu, gdy udawała, że przechodzi chemioterapię; instrukcje, jak ominąć skarbówkę. Z pomocy bydgoszczance niechętnie tłumaczy się szef fundacji "RK"

Wszelkie działania, jakie podjęła fundacja, opierały się na dokumentach wymaganych przez prawo - mówi Michał Janas.

To dyrektor warszawskiej Fundacji Wsparcia Ratownictwa RK, która zaangażowała się w pomoc Monice M., bydgoszczance rzekomo chorej na ciężką odmianę białaczki. Częścią akcji charytatywnej był marcowy koncert w stolicy, na którym udało się zebrać prawie 3 tys. zł. Te pieniądze miały trafić na leczenie Moniki M. Na początku kwietnia okazało się, że kobieta wymyśliła swoją chorobę.

Zapytaliśmy Michała Janasa, w jaki sposób fundacja sprawdzała, czy Monika M. (znajomym przedstawiała się jako "Majka") rzeczywiście potrzebuje leczenia. Dyrektor fundacji do pytania odniósł się krótko: - Uzyskaliśmy zgody na zbiórki publiczne z odpowiednich urzędów - tłumaczy Janas. - Fundacja podjęła już kroki, by wyjaśnić sprawę.

Czytaj: "Majka" udawała chorą na raka. Darczyńcy, którzy jej pomagali, są w szoku

Jakie to działania? Janas nie chce mówić o szczegółach. Wiadomo natomiast, że sprawą zajęła się już Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Południe. O podejrzeniu popełnienia oszustwa śledczych poinformowali darczyńcy, którzy pomagali "Majce". - Jak perfidnym trzeba być, by w ten sposób wyłudzać od ludzi pieniądze? - pyta nasz informator. To osoba, która dobrze zna M.

Półtora roku temu "Majka" zaczęła wmawiać swoim znajomym, że cierpi na złośliwego guza mózgu, glejaka. Twierdzia, że potrzebuje 25 tys. zł na operację w Pradze.

Jesienią ubiegłego roku Monika M. pisze w swoim blogu internetowym, że wykryto u niej białaczkę z przerzutami. Znajomi rozkręcają akcję zbiórki na jej leczenie. I wtedy przyłącza się do niej Fundacja Wsparcia Ratownictwa RK. Darczyńcy przekazują na rzecz chorej około sześć tys. zł.

Gdy pojawiły się pytania o jej stan zdrowia, "Majka" napisała na blogu, że... wyzdrowiała. Na dowód tego zamieściła w sieci sfałszowany wynik badania PET z Centrum Onkologii w Bydgoszczy.

- Zrobiłam to, bo chciałam pocieszyć męża i wszystkie osoby dobrej woli, które mi pomogły - wyznała w rozmowie z "Pomorską". Oszustwo wyszło, gdy jedna z internautek dostrzegła błąd ortograficzny w dokumencie. "Majka", podrabiając logo lecznicy, napisała "onkologi".

Dotarliśmy do maili, które mąż Moniki wysyłał do znajomych apelując o wpłacanie pieniędzy na leczenie. I uspokajał, że nie boi się fiskusa: "W kwestii formalnej to wiemy, że nie ma się co obawiać urzędu skarbowego itp. instytucji, gdyż mogą się one dopiero interesować wpłatami powyżej 4500 zł.
Więc o to możemy być spokojni."

Chcieliśmy, by mąż "Majki" odniósł się do tych słów. Wczoraj nie odbierał telefonu.
Internauci podkreślają, że bulwersuje ich, z jaką determinacją M. fabrykowała "dowody" swojej choroby. Na blogu zamieszczała zdjęcia z ogoloną głową. Na jednym z nich widać "Majkę" z mężem w górach. Jest podpisane: "Rekonwalescencja po pierwszej dawce". Rzecz jasna chodzi o rzekomo rozpoczętą chemioterapię.

- Ta sprawa bulwersuje, ale faktycznie nie ma przepisów mówiących, w jaki sposób fundacje powinny weryfikować zasadność akcji charytatywnych - wyjaśnia Jan Grabowski, prezes Kujawsko-Pomorskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. - Zbiórki publiczne z natury mają charakter akcyjny.
Do sprawy wrócimy.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

j
j.p.

Oszuści działają w różnoraki sposób, celem ich jest osiągnięcie dóbr materialnych, nieważne z jakiego źródła. Jak powszechnie wiadomo, Agnieszka Peikert  Dubanicz to oszustka z Wrocławia, prawomocnie skazana z art. 286 KK. Bardzo podobne metody działania stosuje Monika Szremska, oszustka posługująca się manipulacją w celu wyłudzernia korzyści materialnych. Poniżej opis jednej z ofiar oszustki Moniki Szremskiej. Działalność Moniki Szremskiej polega na wyłudzaniu od znajomych osób dużych sum pieniędzy. Wykorzystując więzi przyjaźni i osobistego zaufania, Monika Szremska dokonała na moją szkodę oszustwa w celu wyłudzenia (art. 286 KK) na łączną sumę 15 tys. PLN. Poszkodowanych jest więcej osób, a w sprawie prowadzone jest postępowanie. Schemat działania we wszystkich przypadkach jest podobny. Monika Szremska zdobywa zaufanie znajomej osoby i opowiada jej o swoich rzekomych problemach, m.in. o niezawinionych długach, utracie ciąży, groźnych powikłaniach, a nawet o śmiertelnej chorobie. Wszystkie informacje okazują się całkowicie nieprawdziwe, zmyślone jedynie w celu wyłudzenia środków materialnych. Monika Szremska zawsze w takich przypadkach sugeruje, że uratowałaby ją każda pomoc finansowa. Potrafi korzystać z technik psychomanipulacji, bardzo szybko udaje jej się stworzyć pomost pomiędzy swoimi zmyślonymi problemami a dobrą wolą pomocy ze strony ofiary. Niestety, jest w tych działaniach bardzo przekonująca. Oszukanych jest kilka osób. Oszustka Monika Szremska pochodzi z miejscowości Dąbrówka Łubniańska (opolskie), jej rodzina posiada ośrodek wypoczynkowy w Turawie. Działała na terenie Opola, obecnie przebywa w Holandii. Bardzo możliwe, że zmieniła otoczenie i nadal próbuje działać na szkodę innych osób.

 

G
Gość
Ciekawe gdzie się podziały wcześniejsze komentarze.........
G
Gość
Znam niestety osobę z podobną przypadłością .Na szczęście nie urządza kwest itp.ale maltretuje swoimi zachowaniami rodziców , rodzine i znajomych .To choroba psychiczna , która nie pozwala jej normalnie funkcjonować.Nie wolno przy niej rozmawiać o chorobach , nie może oglądać seriali o leczeniu itp gdyż bardzo somatycznie odbiera przypadłości innych i rozwala ją to czasem na kilka tygodni .Bardzo chciała skończyć studia lecz dopadało ją w najmniej oczekiwanych momentach i wówczas nie była w stanie wyjść z domu.Raka też " miała" , nie jednego...Wydaje mi się , że bardziej cierpi niż ktoś istotnie chory na nowotwór.Cierpi bo nikt jej nie rozumie i wszyscy tracą cierpliwość a gdy kiedyś zachoruje na prawdę nikt się tym zbytnio nie przejmie
Odpowiedz
Cytuj
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska