- U nas nic nie ginie - tylko w "Amsterdamie" uzyskaliśmy taką odpowiedź. W pozostałych pubach w Bydgoszczy barmani zgodnie przyznają: "klienci gubią rzeczy na potęgę".
- Najczęściej bluzy, potem kosmetyki, telefony i portfele - wymienia Magda Brzykcy, kelnerka pracująca w "Kubryku". - Ludzie zostawiają też dużo papierosów, choć odkąd wprowadzono zakaz palenia w lokalu, jest już tego trochę mniej - mówi. - Jako ciekawostkę mogę dodać, że raz znaleźliśmy buty.
Przeczytaj też: Pigułka gwałtu może zmienić wakacje w koszmar!
W pubie "Jack Daniels" takich niespodzianek jest znacznie więcej. - Sprzątałam kanapę: patrzę, że coś jest wciśnięte między oparcie. Wyciągam, a tu majtki! - opowiada o najdziwniejszym swoim znalezisku jedna z barmanek. Przyznaje też, że kiedyś po imprezie zadzwoniła do pubu zmartwiona dziewczyna, pytając, czy znaleziono może granatowy pantofelek. - Była widocznie tak pijana, że nie zauważyła, że wraca w jednym bucie - komentuje. - Oczywiście ginie też dużo legitymacji studenckich.
Bardziej standardowe "fanty" odnajduje się w Węgliszku oraz w niedawno otwartym "PRL-u". - Są to kurtki, zimą szaliki i rękawiczki oraz często telefony - informuje nas Natalia Jankowska. - W "Eljazzie" najwięcej znajdujemy parasoli, po które niestety nikt się nie zgłasza - mówi Kinga Eliasz.
Nagminność obrazuje przypadek Szymona Szeliskiego. - Zgubiłem w "Mózgu" kartę kredytową. Powiedziano mi w barze, że tego dnia znaleziono ich aż trzy - opowiada zdziwiony. - Kartę jednak odzyskałem.
Co zrobić, gdy zorientujemy się, że nie zabraliśmy czegoś ze sobą? Zasadniczo w każdym pubie znalezione rzeczy są przechowywane i w każdej chwili można się po nie zgłosić. Na odbiór znaleźnego czeka się kilkanaście miesięcy. W przypadku dokumentów lub telefonów, szuka się kontaktu z właścicielem. Dodatkowo w "Kubryku" jest możliwość wglądu do monitoringu. Uczciwemu znalazcy przysługuje 10 procent wartości znaleźnego.
Życie pokazuje jednak, że czasami lepiej pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. - Straciłem kiedyś na imprezie głowę, ale nie wiem, czy to się liczy - tak wspomina pierwszą randkę ze swoją dziewczyną Łukasz Nowaczyk.
Czytaj e-wydanie »