www.pomorska.pl/torun
Więcej aktualnych informacji z Torunia znajdziesz również na podstronie www.pomorska.pl/torun
Sprawę szczegółowo badali biegli. Przez długi czas nie było jasne kto powinien ponieść odpowiedzialność za tragedię.
Dziś nie ma już wątpliwości, że jadący yamahą Bartosz K. na pewno przekroczył dozwoloną prędkość i również złamał przepisy. Zdaniem biegłych w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h, motocyklista miał na liczniku 120 km/h. Według śledczych za wypadek powinien odpowiedzieć jednak kierowca ciężarówki.
Henryk K. włączał się do ruchu z drogi podporządkowanej na główną. Chciał skręcić w kierunku Torunia, ale zrobił to w miejscu, gdzie manewr ten był zabroniony. Motocyklista uderzył w lewy bok ciężarówki. Zginął na miejscu.
- Kierowca ciężarówki przejechał przez podwójną ciągłą linię - mówi Maciej Rybszleger, szef prokuratury Toruń-Wschód. - Gdyby nie złamał przepisów, być może nie doszłoby do tragedii.
Podczas przesłuchania Henryk K. nie przyznał się do winy. Twierdzi, że nie zauważył pędzącego motycykla, mimo że tego dnia widoczność była bardzo dobra. Był przekonany, że uda mu się bezpiecznie wykonać manewr.
Oskarżonemu grozi nawet do ośmiu lat więzienia.
Do sprawy wrócimy.