- Wasza wspólnota chce przejąć w użyczenie budynek po przedszkolu przy ul. Kilińskiego, a w przyszłości starać się o jego kupno. Dacie sobie radę?
- Nie będziemy działać sami. Wspólnie z Jackiem Woźniakiem, przedstawicielem wspólnoty Kościoła Chrześcijan Baptystów z Chojnic, zamierzamy powołać międzywyznaniową fundację, aby zyskać środki potrzebne na organizację akcji humanitarnych. Jesteśmy zainteresowani nie tylko świetlicą, ale całym obiektem. Chcę przypomnieć, że to teren po byłym cmentarzu żydowskim, więc miejsce uświęcone. Wprawdzie gmina żydowska nie stara się o jego zwrot, ale stawia warunek, aby raz do roku mogła odprawić w tym miejscu modlitwę.
- Wasza wspólnota jest mała, stać was będzie na kupno i utrzymanie obiektu?
- Małe jest piękne, a ja nie jestem samobójcą. Kupno to wyzwanie i nie wiem, czy mu sprostamy. Ryzyko jest jednak warte podjęcia. Będziemy dobrym gospodarzem, bo zajmiemy się obiektem, którego opalanie i konserwacja są przecież kosztowne. W utrzymaniu budynku pomagać będzie cały dekanat, czyli wspólnoty z Człuchowa, Tucholi, Świecia, Inowrocławia czy Grudziądza.
- Co zamierzacie w świetlicy robić?
- Myślimy o wprowadzeniu "obiadów czwartkowych", na które nie będziemy zapraszać jak król Staś ludzi światłych, ale bezdomnych. Chcemy, żeby z czasem przekształciło się to w codzienną zupkę, szczególnie podczas ferii, gdy zamknięte są szkoły dożywiające dzieci. Teraz ponad tysiąc złotych wydajemy na wynajem budynku przy Angowickiej, a te pieniądze można przecież przeznaczyć na pomoc potrzebującym. Myślimy o hostelu dla ludzi, którzy po wyjściu z nałogu albo więzienia nie mają gdzie skłonić głowy. Nie zaprzestaniemy też pracy z dziećmi i na pewno nadal będziemy fundować paczki potrzebującym.
