- Pamięta pan początki powołania formacji?
- Był to czas konfliktu między ówczesnym burmistrzem Adamem Łapkiewiczem a przewodniczącym rady miasta Stefanem Borowskim. Burmistrz chciał powołania straży na początku roku, w styczniu, ale miał opór ze strony opozycyjnych radnych. Były też problemy organizacyjne, bo pierwsze nieliczne straże powstały zaledwie rok wcześniej. Nie było na kim się wzorować. Nasz statut był uzgadniany z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji. Faktycznie zaczęliśmy pracować dokładnie 15 października 1992 roku.
- Komendant straży się nie zmienił przez 15 lat. A pracownicy?
- Dwóch kolegów się zmieniło. Od początku pracują ze mną Janusz Szwankowski i Jerzy Czajkowski. Od 13 lat także Tomasz Kluczeński i od 11 lat Jacek Korzeniewski.
Początkowo straż dysponowała trzema etatami. Jednak po półtora miesiąca burmistrz dołożył kolejne dwa. Motywacją do tego była słynna bójka ze skutkiem śmiertelnym przy "Blaszaku".
- Jak zmieniły się unormowanie dotyczące straży?
- Początkowo działaliśmy na podstawie ustawy o policji. Był w niej kuriozalny zapis, że rozdziały mówiące o uprawnieniach funkcjonariuszy stosuje się odpowiednio do straży miejskiej. To był paradoks. Można było powiedzieć, że mieliśmy takie uprawnienia, jak policja, ale z drugiej strony nie było żadnych aktów wykonawczych i nie mogliśmy robić nic z tego zakresu.
Walczyliśmy potem o odrębność ustawową, co się udało. Obecnie staramy się o nowelizację przepisów. Zależy nam na tym, by po 25 latach służby mundurowej móc iść na emeryturę. Chcemy też ścisłego określenia zasad pełnienia służby, odpowiedzialności i zwiększenia uprawnień m.in. o przeszukanie, co na miejscu zdarzenia daje nam większą możliwość działania.
- Jeżeli strażnicy zauważą w nocy podejrzanego osobnika z wyładowaną torbą to nie mogą jej przeszukać?
- Nie, możemy jedynie poprosić o otwarcie i rzucić okiem na to, co jest w środku. Co innego, gdybyśmy mieli stuprocentową pewność, że towar pochodzi z kradzieży i na granicy przepisów dokonalibyśmy przeszukania. Ale to prawie niemożliwe, zawsze jest jakaś doza niepewności.
- Trudna jest praca strażnika miejskiego?
- Bardzo trudna, mało kto nas kocha. Mimo tego że działamy po to, by ułatwić życie mieszkańcom, np. upominając źle parkujących kierowców, którzy zastawiają chodniki.
- Fakt, mieszkańcy narzekają, że nie ścigacie właścicieli psów zanieczyszczających skwery i chodniki, że wieczorem na boisku szkolnym siedzą podpici panowie, sącząc tanie wino...
- Psy są problemem całej Polski. Docelowe rozwiązanie, polegające na stworzeniu systemu wyłapywania i własnego schroniska, jest jednak kosztowne. Gdyby właściciel czworonoga miał świadomość, że wypuszczenie go bez smyczy może skutkować tym, że zwierzaka więcej nie zobaczy, to by się zastanowił. W naszej praktyce spotykamy się często z takimi sytuacjami, kiedy pies biegnie obok pana, a pan się go wypiera. Zdarzyło się też, że rodzic nie chciał wpuścić do mieszkania dziecka z psem, któremu towarzyszyliśmy. Udawał, że nikogo nie ma w domu!
Co do pijaczków - będziemy wnioskować do rady miasta o zmianę regulaminu, by znalazł się w nim zapis, że nie można wnosić alkoholu na teren szkoły. Teraz jest tylko zakaz spożywania. Delikwent widzi strażnika, chowa wino czy piwo do reklamówki i mamy związane ręce.
- - - - - - - - - - - - - - - -
Dokładnie 15 lat temu w Rypinie powstała Straż Miejska. Dziś municypalni świętują urodziny. Uroczystość rozpocznie się w południe w ratuszu.