Trafił się jednak człowiek, który nie miał zamiaru zadymiać, a jedynie miło spędzić czas. I kiedy nie wpuszczono go do lokalu, zawiadomił policję o podejrzeniu dyskryminacji. Olexandr Rudyy twierdzi, że próbowano go zbyć, ale zażądał spisania protokołu zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa oraz zbadania go alkomatem, bo pracując w mediach wiedział, że lepiej podeprzeć dowody.
Szef klubu może mieć teraz kłopoty, ale zależy to od ewentualnej kwalifikacji czynu. Kodeks karny (art. 119) mówi, że skazana za taki czyn może zostać osoba, która stosuje przemoc lub groźbę z powodu przynależności narodowej. A przed Ukraińcem jedynie zatrzaśnięto drzwi.
Sprawa nie jest oczywista. Można próbować zrozumieć właściciela, który ma prawo bać się o swoje mienie. Wątpię jednak, że demolki w bydgoskich klubach, także "Jacku", są jedynie domeną Ukraińców. Warto więc wyrzucać i nie wpuszczać nigdy więcej wandali. Obojętnie jakiej są narodowości.
Więcej wiadomości z Bydgoszczy na www.pomorska.pl/bydgoszcz.
To nie pierwszy przypadek, kiedy obywatele innych krajów nie są mile widziani w polskich restauracjach.W sopockiej "Piaskownicy"nadal wywieszony jest zakaz wstępu dla Rosjan, do którego po interwencji prezydenta Sopotu dopisano klauzulę, że jedynie tych popierających Putina. I nikt z tego sprawy kryminalnej nie zrobił, choć z tyłu głowy kołacze się złowieszcze "Nur für Deutsche".
Artykuł wywołał falę komentarzy na "bydgoszczanach"- także skrajnie szowinistycznych, kipiących nienawiścią nie tylko wobec Ukraińców, ale m.in. muzułmanów. Poziom tej agresji jest przerażający. Szkoda, że administrator forum części z tych obelg nie zauważa.
Czytaj e-wydanie »