Czytelnik dostał mandat od Arkadiusza Piotrowskiego, dzielnicowego osiedla Kościuszki w Świeciu, gdzie mieszka. Pan Piotrowski przekazał ów mandat w imieniu kolegi - dzielnicowego Marianek Adama Kijewskiego, który twierdzi, że widział jak nasz Czytelnik prowadził samochód bez pasów.
To nie ja!
Podejrzany nie przyznał się do winy. Twierdzi, że był wówczas w Bydgoszczy na wykładach; jest studentem. Nie przyjął mandatu, więc sprawa trafiła do sądu, który orzekł jego winę i podwoił karę ze 130 do 260 zł. - To naginanie prawa! - irytuje się Czytelnik. - Widać dzielnicowy "nabija" liczbę mandatów, z której pewnie każdy policjant musi się rozliczać przed komendantem.
Inna rzecz, że karanie na odległość jest obarczone ryzykiem popełnienia błędu. - A gdybym był kobietą w ciąży? Przecież policjant nie mógł zobaczyć brzucha - zauważa Czytelnik. - Poza tym, samochód mógł prowadzić ktoś inny, niekoniecznie właściciel.
Wyjaśnia, co widział
Policja podkreśla, że policjant - jako funkcjonariusz publiczny - musi reagować na wszystkie przypadki łamania prawa. Nawet, gdy jest w cywilu. - Kodeks wykroczeń i kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia pozwala nam reagować również wtedy, gdy nie mamy możliwości zatrzymania sprawcy - dodaje Marek Rydzewski, rzecznik prasowy KPP Świecie. - W takich sytuacjach, sporządzamy dokumentację wykroczenia i kontaktujemy się - w tym wypadku - z właścicielem pojazdu, żeby zapytać o okoliczności zdarzenia. Jeśli kierowca przyzna się do winy, dostaje mandat. Jeśli nie - sprawa trafia do sądu. Gdyby autem kierował ktoś inny, właściciel ma ustawowy obowiązek wskazać, komu pożyczył swój samochód.
Podał namiary na sąsiada
Warto dodać, że zawiadomienie o łamaniu prawa może złożyć każdy z nas. Sprawa potoczy się tym samym torem. - Ostatnio koło Świecia Czytelnik podał nam namiary na kierowcę, który wyprzedzał go na podwójnej ciągłej. Postępowanie w tej sprawie trwa - dodaje Rydzewski.