- Uważam, że to ewidentny przykład łączenia funkcji radnego i korzystania z mienia gminy. To niedopuszczalne! - przekonuje lipnowianin. Mowa o Marku Furmańskim, który jest wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej w Lipnie oraz szefem miejskiej komisji oświaty. Jego żona zaś jest właścicielką jedynego w mieście gimnazjum prywatnego.
Szkoła, do której uczęszcza około stu uczniów każdego roku otrzymuje niemal 400 tys. zł dotacji. - To po prostu nieuczciwe, żeby mąż decydował, ile pieniędzy z miejskiego budżetu dostanie firma jego żony! - mówi nasz Czytelnik. - Moim zdaniem radny Furmański powinien zrzec się mandatu. A jeśli nie chce rezygnować z funkcji radnego, to niech przynajmniej przestanie kierować komisją oświaty! Bo kontrolowanie gimnazjum, które daje mu utrzymanie to już gruba przesada!
Czytelnik jest przekonany, że gdyby w takiej dwuznacznej sytuacji znalazł się którykolwiek z radnych opozycji, przewodnicząca Rady Miejskiej natychmiast zarządziłaby głosowanie nad utratą jego mandatu.
Maria Turska, przewodnicząca stwierdziła jednak, że nie zamierza wprowadzać takiego punktu pod obrady. - Nie ma ku temu powodów - stwierdziła. Przewodnicząca nie sądzi, żeby sytuacja jej zastępcy wymagała wnikliwej analizy pozostałych radnych. Wyjaśnia, że jesienią na wniosek wojewody poprosiła wszystkich radnych, aby napisali oświadczenie, czy w jakikolwiek sposób korzystają z mienia gminy. Wszyscy wyparli się takich powiązań. Także Marek Furmański.
M. Turska wyjaśnia, że gimnazjum prywatne żony radnego otrzymuje pieniądze z budżetu Lipna, ale są one przyznawane szkole przez rząd, nie przez radnych. - To nie my decydujemy o tym, jaka jest wysokość subwencji, my te pieniądze tylko przekazujemy szkole - zapewnia przewodnicząca. Jej zdaniem to wyklucza wszelkie podejrzenia o wykorzystywanie funkcji radnego do prywatnych interesów.
O tym, że gimnazjum korzysta z gminnej siedziby, radna Turska nie wspomina. Zaznacza jednak, że jeśli ktoś uważa, że jej zastępca powinien zostać pozbawiony mandatu, powinien poinformować o tym wojewodę.