- Czym jest Maraton Pisania Listów?
- To ogólnoświatowa akcja organizowana przez Amnesty International. Jej idea jest prosta: napisać jak najwięcej listów i wysłać je do lokalnych władz. Piszemy w obronie ludzi, których prawa człowieka zostały złamane, w sprawie tzw. więźniów sumienia.
- Na przykład?
W tym roku zainteresowanie budzi np. historia byłego mieszkańca Korei Północnej. Mężczyzna postanowił wyemigrować ze swojego kraju - i udało mu się. Z tego powodu jego rodzina została zesłana do obozu pracy Yodok - jednego z sześciu w tym kraju. Trafili do oddziału, z którego już się nie wychodzi: Strefy Kontroli Totalnej. To miejsce, w którym panują fatalne warunki higieniczne, nie ma żywności, jest mordercza praca. Jeśli jeszcze żyją, są w bardzo złym stanie zdrowotnym.
- Napisanie listu może coś zmienić w ich sytuacji? To brzmi trochę abstrakcyjnie.
- Mnie też się tak wydawało, dopóki nie wstąpiłam do Amnesty. Rzeczywiście - jeden list nie ma dużej siły przebicia. Co innego jeśli są ich tysiące. W zeszłym roku w Polsce zostało napisanych 145 tysięcy listów, na świecie - 636. Taka liczba już ma siłę przebicia.
Maraton porusza machinę międzynarodową - o więźniach pisze prasa na całym świecie, ich sprawami interesuje się ONZ. Skuteczność maratonów jest jeszcze większa niż innych akcji - wynosi około 33 procent. Kiedy w maratonie piszemy listy w obronie 15 bohaterów, to można przyjąć, że prawie połowie z nich uda się pomóc.
- Gdzie mogę się zgłosić, żeby napisać taki list?
- W całej Polsce będzie w sobotę około 200 wyznaczonych miejsc. Spotykamy się m.in. w czytelni Centrum Sztuki Współczesnej, początek o godz. 12. Na wszystkich będą czekać wolontariusze Amnesty International, którzy przybliżą sylwetki bohaterów. Listy można pisać w każdym języku, także w polskim. Ja w zeszłym roku pisałam po chińsku, chyba z godzinę przepisywałam krzaczki - bo są też wzory, z których można spisać całą treść listu. Choć zachęcamy, by pisać własnymi słowami.
- Gdzie trafia korespondencja?
- Zbieramy listy i wysyłamy je do lokalnych władz. A one je czytają, często nawet odpowiadają. Kiedyś szkoła z Torunia wysłała wielką paczkę z listami. Lokalne władze bały się ją otworzyć, myślały, że może to jakaś bomba. Ale kiedy już otworzyli i przeczytali - wysłali odpowiedź.