
Tuż po odebraniu nagrody.
(fot. Fot. Natalia Popczyk/NTO)
- Gratulacje! Mieszkańcy powiatu świeckiego są dumni, że wygrał ich człowiek. Miał pan mocną konkurencję i śpiewał jako ostatni. Czasu na sms-y zostało mniej.
- Byłem bardzo zaskoczony, że pokonałem wokalistę z Opola. Na dodatek, podczas mojego występu pomyliła się orkiestra; słyszałem wyraźnie! Przyznam, że trochę mnie to rozbiło.
- Ale pan był bezbłędny! Sypią się już jakieś propozycje?
- Nic poważnego.
Przeczytaj również: Marcin Chudziński wygrał "Szansę na sukces".
- W wywiadach podkreśla pan, że showbiznes nie ciągnie pana specjalnie. Co mogłoby pana skusić?
- Konkretna oferta. Wiadomo, jaka muzyka, jaki zespół, kompozytor, jakie teksty mam śpiewać. Tymczasem proponuje mi się udział w nowych projektach, a ja nie chcę angażować się w eksperymenty.
- Zdaniem wielu słuchaczy, jest pan stworzony do rocka. W Opolu śpiewał pan jak Krzysztof Cugowski.
- Jedni mnie za to chwalą, inni ganią. A ja uważam, że to dobrze, bo wychowałem się na muzyce Budki Suflera, często śpiewałem ich piosenki. Nabrałem przy tym maniery, której ciężko się teraz wyzbyć. Ale mnie to cieszy, bo Krzysztof Cugowski jest moim ulubionym wokalistą.
- Miał pan okazję poznać w Opolu wiele gwiazd polskiej piosenki. Jak się zachowywali poza sceną?
- Wszyscy to profesjonaliści, skupieni na pracy. Podczas aranżu i prób, a próby były trzy. Potem każdy robił sobie przerwę i w spokoju przygotowywał się do koncertu.
- Kiedy wystąpi pan dla lokalnej publiczności?
- Na tę chwilę nie mam w kalendarzu takiego koncertu.
- Z pewnością jest wielu ludzi, którzy chcieliby na taki pójść. W końcu jest pan tutaj bardzo popularny. Wygrana w Opolu ugruntowała tę pozycję.
- Mam nadzieję, że i przedtem byłem postrzegany jako ktoś dobrze wykonujący swoją pracę. Staram się być profesjonalistą. Ale zgadzam się, że sukces w Opolu podkreślił, że warto mnie wynająć do śpiewania.
Przeczytaj też: Opole 2011. Marcin Chudziński zwyciężył w konkursie na SuperDebiut [foto, wideo]
- Publiczność w Opolu bawiła się świetnie przy pana występie. Wielu tańczyło, śpiewało.
- To był najprzyjemniejszy moment tego występu, gdy - już na początku - zobaczyłem uśmiechy na twarzach osób siedzących w pierwszych rzędach. Dodało mi to otuchy.
- Szkoda, że nie mógł pan zobaczyć swoich sąsiadów i znajomych z Gruczna, którzy kibicowali panu z zaciśniętymi kciukami.
- Dziękuję wszystkim za wsparcie, za sms-y i za gratulacje. Wielu ludzi dzwoniło do mnie, dostałem aż 368 sms-ów z życzeniami! Mój telefon się gotował. To było przemiłe!
Czytaj e-wydanie »