
Czy był jakiś moment, po którym uwierzyliście, że możecie „zamieszać” w pucharach?
Po meczu z Wartą Poznań mówiliśmy sobie, że jak wygraliśmy z jednym z zespołem z ekstraklasy, to czemu nie z innymi. Czego mamy się bać - pytaliśmy. To nas napędziło. Tak się motywowaliśmy na Wisłę Kraków. Potrafiliśmy znaleźć na nich sposób. Na Lecha już niestety, nie.

Jest pan spokojny podczas meczów. Ma pan kogoś z trenerów na kim się wzoruje? Jakie zespoły lubi pan oglądać?
Nie mam żadnego wzorca trenerskiego jak postępować w czasie meczu. Jestem nauczony, by być skupionym i skoncentrowanym, a nie biegać przy linii i komentować na bieżąco każde zagranie. Staram się przerwę wykorzystać jak najefektywniej. Choć zdarzają się mecze, że reaguje bardziej impulsywnie. Co do meczów, to oglądam ich bardzo dużo, bo uważam, że z każdego można coś wziąć dla siebie i podpatrzeć. Głównie to jest liga polska, włoska i niemiecka.

Pucharowa przygoda się zakończyła, zostaje tylko liga. W niej każdy będzie chciał udowodnić, że Olimpia nie jest taka mocna. Jesteście na to gotowi?
Puchar i liga to różne rozgrywki. Długo byliśmy liderem i wszyscy, którzy z nami grali stosowali zasadę: bij mistrza! Zostało nam kilkanaście finałów, które musimy wygrać jeśli chcemy spełnić nasz cel jakim jest awans. Wszystko zależy od nas.

I na koniec: jak pan traktuje ten sukces w swojej karierze trenerskiej? Wyżej niż awans z Widzewem do II ligi? A może na równi?
Trudno to porównywać, bo to inne rozgrywki, inne mecze, inne zespoły, inne okoliczności. Tak jak mówiłem wcześniej zrobiliśmy dla Olimpii i Grudziądza coś historycznego. Jestem dumny, że mogłem prowadzić tych piłkarzy i ten zespół. Jednak liczę, że w przyszłości będę miał jeszcze większe sukcesy.