
Olimpia Grudziądz jest rewelacją Fortuna Pucharu Polski. Zespół z III ligi, a więc czwartego poziomu rozgrywkowego wywalczył awans aż do ćwierćfinału. Architektem tego sukcesu był Marcin Płuska, trener biało-zielonych, z którym rozmawiamy o tym co złożyło się na tak świetny wynik.
Aby przeczytać rozmowę przesuń gestem lub strzałką w prawo>>>

Żałuje pan, że pucharowa przygoda się skończyła? I to w taki sposób, bez strzelonego choćby honorowego gola?
Jak w każdym meczu chcieliśmy wygrać. Nie udało się spełnić naszego marzenia jakim był awans do finału i gra na Stadionie Narodowym w Warszawie. Szkoda, że nie zrobiliśmy tego ostatniego kroku. Jednak mamy poczucie własnej wartości i wiemy, że dokonaliśmy czegoś, co zostanie na zawsze w głowach kibiców nie tylko Olimpii, ale i mieszkańców Grudziądza. Przecież jesteśmy zespołem z czwartego poziomu rozgrywek, a ograliśmy dwóch rywali z Ekstraklasy. Jest we mnie duża duma z prowadzenia tego zespołu i tych piłkarzy.

Coś by pana zmienił w taktyce na mecz z Lechem?
Taktyka była optymalnie określona do potencjału rywala, z którym się mierzyliśmy i naszych możliwości. Oczywiście można było wyjść wyżej, ale obserwując ataki Lecha mogło się to dla nas skończyć dużo szybciej i dużo gorzej.

A pierwszego gola straconego po stałym fragmencie pan nie żałuje?
No tak... Mniej by bolało jakby nas „rozklepali” po jakimś ładnym ataku pozycyjnym. Wiem, że przegraliśmy 0:3 i taki wynik poszedł w świat, ale mieliśmy swoje okazje przy stanie 0:1. Nawet przy 0:3 chcieliśmy „ukłuć” rywala. Nie udało się. Oczywiście zdaję sobie doskonale sprawę, że Lech miał tych sytuacji więcej i bardziej klarownych.