Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Kondrat: Łudziliśmy się, że znamy nasz świat. Tymczasem jeden komar może wywrócić życie do góry nogami

Wojciech Szczęsny
Wojciech Szczęsny
Fot. Adrian Wykrota / Polska Press
- Musimy powetować sobie straty, które teraz ponosimy. Sięganie po wino, czy inne przyjemności to naturalny odruch, na duszy ma być radośniej – mówi Marek Kondrat, aktor teatralny i filmowy, dziś właściciel sklepów winiarskich.

Picie wina może być panaceum na trudne czasy, w których się znaleźliśmy?
Nie ma lepszych, ani gorszych czasów na picie wina. Z historii wiadomo, że winu człowiek zawdzięcza rozwój, niekiedy też życie, gdy o dobrą wodę było ciężko. Tam, gdzie ono rośnie jest dla człowieka produktem codziennego użytku.

Pandemia koronawirusa szkodzi w szczególny sposób branży winiarskiej?
Paradoksalnie nie, choć jest grubo za wcześnie na rachuby.

Sytuacja właścicieli winnic w poszczególnych państwach zapewne się różni. Czy ktoś dzielił się już z Panem swoimi obawami dotyczącymi choćby zbiorów wina?
W Europie w winnicach panuje spokój. To czas kwitnienia lub pierwszych zawiązków owoców. W wytwórniach może odbywać się butelkowanie zeszłorocznych win. To praca dla kilku osób i przy zachowaniu ostrożności, która niewiele różni się od zwykłej higieny w tych miejscach wszystko powinno przebiegać bez zakłóceń. Ale to tylko przypuszczenie. Na półkuli południowej odbywają się zbiory. Nie mam stamtąd doniesień. To może oznaczać brak zakłóceń.

W innej sytuacji są sprzedawcy. Wydaje się, że sprzedaż wina w internecie w ostatnim czasie wzrosła. Włoskie media donoszą o pewnej piwnicy winnej w Pawii, która udostępniła swoje produkty w sieci i w kilka godzin sprzedała 3 tysiące butelek.
Jeśli nie można ruszyć się z domu to ludzie zamawiają produkty przez internet. Wina to też dotyczy. To normalne.

Wiele osób kupując wino w sklepie lubi porozmawiać na miejscu ze sprzedawcą i na tej podstawie dokonywać wyborów. Czy ten brak bezpośredniego kontaktu z ludźmi, rozmów, czy też możliwości degustacji, nie odbiera nam pewnej specyficznej aury towarzyszącej kulturze picia wina?
Na naszej stronie internetowej można dowiedzieć się o winie bardzo wiele, zupełnie samodzielnie. Sam praktykuję ostatnio degustacje ze znajomymi przez Skype, jest bardzo miło. Z parodniowym wyprzedzeniem wybieramy wino, które będziemy pili, żeby każdy mógł w ten lub inny sposób je zdobyć, otwieramy - każdy w swoim domu- i wymieniamy się wrażeniami. Jakoś sobie trzeba radzić. Nasza firma organizuje też kursy winiarskie on-line. Wszystko jest kwestią wyobraźni.

Czy sprzedaż w internecie równoważy straty spowodowane zmniejszonym ruchem w sklepach stacjonarnych?
Sklepy nie są zamknięte, ciągle można do nich wejść i dokonać zakupu. Obserwujemy mniej wizyt klientów, ale ci, którzy przychodzą kupują więcej niż zwykle.

Czy zauważył Pan zmiany w gustach Polaków? Czy lepiej sprzedają się np. kartony bag-in-box?
Na takie obserwacje jest za wcześnie. Ewidentnie ludzie nie rezygnują ze swych przyzwyczajeń. Nie wiemy, jak wpłynie na te wybory przedłużająca się pandemia ze swymi ograniczeniami. Zapaść ekonomiczna z pewnością odbije się i na naszej branży.

W pierwszych tygodniach pandemii w większości państw odnotowano znaczny wzrost spożycia alkoholu. Dotyczy to także krajów tradycyjnie kojarzonych z winem. Czy światu nie grozi przepicie?
Nie sądzę. Sięganie po alkohol, czekoladę i inne przyjemności jest naturalnym odruchem pewnego powetowania strat. Na duszy ma być radośniej. Wino ludzie zamawiają w większej ilości, by zrobić zapas, a nie wyżłopać je za jednym posiadem. Dla tego trunku to naturalne. Nikt nie pije go więcej niż przyjemność, jaką z tego osiąga, a to często kieliszek lub dwa.

Czy kiedyś będziemy dzielili roczniki wina na te sprzed i po pandemii?
Myślę, że nie. Pandemia jest klęską dla ludzi. Przyroda zdaje się oddychać swobodniej, gdy jesteśmy mniej widoczni. Na rocznikach to się jednak nie odbije.

Jakie było Pańskie największe odkrycie związane z winem w ostatnim czasie? Jakieś konkretne wino lub winnica?
Dawno nie odwiedzałem winnic. Z degustacji domowych duże wrażenie zrobiły na mnie wina z hiszpańskiego Bierzo. Białe Godello i czerwona Mencia.

Wiele osób mówi, że świat po koronawirusie nie będzie już taki sam. Sądzi Pan, że warto rozpaczać nad światem, z którym właśnie się żegnamy?
Rozpacz nie jest twórcza. Powinniśmy raczej wyciągać nauki z tego, co się dzieje. Poza tym myślę, że słabo znamy ten świat. Częste i powszechne podróże, postęp naukowy i techniczny daje nam tylko złudzenie wiedzy. Tymczasem żądło komara, albo innego mikrusa wywala świat do góry nogami. Więcej wiedzy i pokory, mniej dumy i pychy. Dla naszej obecności na tej planecie to chyba właściwe proporcje.

A może należy wierzyć, że wszystko wróci do normy i będzie tak, jak było?
My nie jesteśmy tacy sami każdego dnia, więc cała reszta też nie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marek Kondrat: Łudziliśmy się, że znamy nasz świat. Tymczasem jeden komar może wywrócić życie do góry nogami - Portal i.pl

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska