Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Rosa z Gniewkówca i jego hobby

Dariusz Nawrocki
Dariusz Nawrocki
Marek Rosa z Gniewkówca (gmina Złotniki Kujawskie) tworzy modele z kartonu, genealogię swojej rodziny, a także śpiewa i tańczy w zespole ludowym "Złotniczanki". Modelarstwem zajmował się od wczesnego dzieciństwa. W sklepie harcerskim przy ulicy Narutowicza w Inowrocławiu kupił swoje pierwsze modele do sklejania. Wtedy specjalizował się w samolotach. Gdy szedł do wojska, pozostawił pokój wręcz obwieszony modelami. - Wyglądało to jak miniaturowy nalot Luftwaffe - wspomina z uśmiechem. Po wojsku już nie miał tyle czasu na swoje hobby. Od czasu do czas ze względów sentymentalnych brał się do sklejania. Były to jednak incydenty: jeden albo dwa w roku. Gdy przeszedł na emeryturę, pojawił się wolny czas, a wraz z nim wewnętrzna potrzeba powrotu do sklejania. Zaczął składać modele budynków. Gdy właściciel sklepu modelarskiego zobaczył jego prace, zaproponował mu, by spróbował swych sił w konkursach. I zaryzykował. Na pierwszej wystawie w Opolu jeden z jego modeli zajął trzecie miejsce. Sukces zachęcił go do tworzenia kolejnych prac. Na wystawie w Inowrocławiu przedstawił serię "Latarnie morskie na polskim wybrzeżu". Za model w Świnoujściu otrzymał wyróżnienie. Rok później wystawił model przedstawiający kaplicę Najświętszego serca Jezusa w Jaszczurówce. Na wystawie w Kruszwicy znów stanął na podium. Zdobył brązowy medal. Trzecie miejsce na kolejnej wystawie w Inowrocławiu zdobył również za model przedstawiający kombajn Vistula. - Radość z tych sukcesów była ogromna. Tym bardziej, że konkurencja na tych wystawach jest spora. Bywa, że o trofea walczy nawet ponad tysiąc modeli - podkreśla. Zdaje sobie sprawę, że jest wielu modelarzy, którzy składają znacznie piękniejsze i trudniejsze modele. Nie zraża się tym. Modelarstwo sprawia mu bowiem niesamowitą frajdę. - Gdy tworzę kolejny model, potrafię się tak wyłączyć, że tracę poczucie czasu. Pracę modelarza można porównać do pracy sapera. Modelarz nie może się pomylić. Jedna pomyka i model nadaje się już tylko do wyrzucenia - przekonuje. GenealogiaGenealogią zainteresował się przez przypadek. Na pogrzebie swojego kuzyna spotkał wiele osób, członków rodziny, których w ogóle nie znał. Pomyślał wtedy, że warto zorganizować rodzinny zjazd, by ludzie mogli się wreszcie poznać. Chciał się do tego zjazdu dobrze przygotować, więc "zakopał się" w archiwach państwowych i kościelnych. Pomogła mu jego córka Agnieszka, z wykształcenia historyk-archiwista. - Mamy udokumentowaną rodzinę do 1744 roku. Dotarłem aż do mojego piątego pradziadka. Rodzina wywodzi się z okolic Kruszwicy. Zawsze mieszkała na Kujawach - podkreśla. Dzięki swojej pracy w archiwum sporo dowiedział się o swojej rodzinie. W jednej z rodzin na świat przyszło aż 14 dzieci. Poznał między innymi człowieka, z którym mają wspólnego przodka, piątego pradziadka pana Marka. Drzewo genealogiczne, które stworzył, zrobiło furorę na zjeździe rodzinnym. - Zachęcam wszystkich, którzy interesują się historią rodziny, by odwiedzali archiwa. Można tam znaleźć wiele ciekawych informacji o swoich przodkach - przekonuje ZłotniczankiFolklor zawsze go fascynował. Kiedyś obiecał sobie, że jak osiągnie wiek emerytalny, wstąpi do zespołu ludowego. Tak też zrobił. W "Złotniczankach" śpiewa i tańczy już 5 lat. Jeżdżą po Polsce. Odnoszą sukces za sukcesem. Zdobywają laury na przeglądach i konkursach. Promują folklor kujawski. Pan Marek ma wielką frajdę z tego, że ma swój udział w tym wielkim dziele. Od razu podkreśla, że tych sukcesów nie byłoby, gdyby nie Iwona Szczepańska, szefowa zespołu. - Ja porównuję jej wkład do roli, jaką w polskiej kadrze piłki nożnej odgrywa selekcjoner Adam Nawałka. Gdyby nie Nawałka, nie byłoby sukcesów naszej kadry. Bez Iwony nie byłoby sukcesów "Złotniczanek" - podkreśla. Ludzie czasami się dziwią, że oklaskują "Złotniczanki", a w zespole widzą aż sześciu mężczyzn. - Wiele osób zwraca na to uwagę. Kiedy zawiązał się zespół, występowały w nim same panie. Taką przyjęły nazwę. My nie chcemy tego zmieniać. Jesteśmy znani jako "Złotniczanki". I pewnie tak już pozostanie - wyznaje pan Marek.
Marek Rosa z Gniewkówca (gmina Złotniki Kujawskie) tworzy modele z kartonu, genealogię swojej rodziny, a także śpiewa i tańczy w zespole ludowym "Złotniczanki". Modelarstwem zajmował się od wczesnego dzieciństwa. W sklepie harcerskim przy ulicy Narutowicza w Inowrocławiu kupił swoje pierwsze modele do sklejania. Wtedy specjalizował się w samolotach. Gdy szedł do wojska, pozostawił pokój wręcz obwieszony modelami. - Wyglądało to jak miniaturowy nalot Luftwaffe - wspomina z uśmiechem. Po wojsku już nie miał tyle czasu na swoje hobby. Od czasu do czas ze względów sentymentalnych brał się do sklejania. Były to jednak incydenty: jeden albo dwa w roku. Gdy przeszedł na emeryturę, pojawił się wolny czas, a wraz z nim wewnętrzna potrzeba powrotu do sklejania. Zaczął składać modele budynków. Gdy właściciel sklepu modelarskiego zobaczył jego prace, zaproponował mu, by spróbował swych sił w konkursach. I zaryzykował. Na pierwszej wystawie w Opolu jeden z jego modeli zajął trzecie miejsce. Sukces zachęcił go do tworzenia kolejnych prac. Na wystawie w Inowrocławiu przedstawił serię "Latarnie morskie na polskim wybrzeżu". Za model w Świnoujściu otrzymał wyróżnienie. Rok później wystawił model przedstawiający kaplicę Najświętszego serca Jezusa w Jaszczurówce. Na wystawie w Kruszwicy znów stanął na podium. Zdobył brązowy medal. Trzecie miejsce na kolejnej wystawie w Inowrocławiu zdobył również za model przedstawiający kombajn Vistula. - Radość z tych sukcesów była ogromna. Tym bardziej, że konkurencja na tych wystawach jest spora. Bywa, że o trofea walczy nawet ponad tysiąc modeli - podkreśla. Zdaje sobie sprawę, że jest wielu modelarzy, którzy składają znacznie piękniejsze i trudniejsze modele. Nie zraża się tym. Modelarstwo sprawia mu bowiem niesamowitą frajdę. - Gdy tworzę kolejny model, potrafię się tak wyłączyć, że tracę poczucie czasu. Pracę modelarza można porównać do pracy sapera. Modelarz nie może się pomylić. Jedna pomyka i model nadaje się już tylko do wyrzucenia - przekonuje. GenealogiaGenealogią zainteresował się przez przypadek. Na pogrzebie swojego kuzyna spotkał wiele osób, członków rodziny, których w ogóle nie znał. Pomyślał wtedy, że warto zorganizować rodzinny zjazd, by ludzie mogli się wreszcie poznać. Chciał się do tego zjazdu dobrze przygotować, więc "zakopał się" w archiwach państwowych i kościelnych. Pomogła mu jego córka Agnieszka, z wykształcenia historyk-archiwista. - Mamy udokumentowaną rodzinę do 1744 roku. Dotarłem aż do mojego piątego pradziadka. Rodzina wywodzi się z okolic Kruszwicy. Zawsze mieszkała na Kujawach - podkreśla. Dzięki swojej pracy w archiwum sporo dowiedział się o swojej rodzinie. W jednej z rodzin na świat przyszło aż 14 dzieci. Poznał między innymi człowieka, z którym mają wspólnego przodka, piątego pradziadka pana Marka. Drzewo genealogiczne, które stworzył, zrobiło furorę na zjeździe rodzinnym. - Zachęcam wszystkich, którzy interesują się historią rodziny, by odwiedzali archiwa. Można tam znaleźć wiele ciekawych informacji o swoich przodkach - przekonuje ZłotniczankiFolklor zawsze go fascynował. Kiedyś obiecał sobie, że jak osiągnie wiek emerytalny, wstąpi do zespołu ludowego. Tak też zrobił. W "Złotniczankach" śpiewa i tańczy już 5 lat. Jeżdżą po Polsce. Odnoszą sukces za sukcesem. Zdobywają laury na przeglądach i konkursach. Promują folklor kujawski. Pan Marek ma wielką frajdę z tego, że ma swój udział w tym wielkim dziele. Od razu podkreśla, że tych sukcesów nie byłoby, gdyby nie Iwona Szczepańska, szefowa zespołu. - Ja porównuję jej wkład do roli, jaką w polskiej kadrze piłki nożnej odgrywa selekcjoner Adam Nawałka. Gdyby nie Nawałka, nie byłoby sukcesów naszej kadry. Bez Iwony nie byłoby sukcesów "Złotniczanek" - podkreśla. Ludzie czasami się dziwią, że oklaskują "Złotniczanki", a w zespole widzą aż sześciu mężczyzn. - Wiele osób zwraca na to uwagę. Kiedy zawiązał się zespół, występowały w nim same panie. Taką przyjęły nazwę. My nie chcemy tego zmieniać. Jesteśmy znani jako "Złotniczanki". I pewnie tak już pozostanie - wyznaje pan Marek. Dariusz Nawrocki
Marek Rosa z Gniewkówca (gmina Złotniki Kujawskie) tworzy modele z kartonu, genealogię swojej rodziny, a także śpiewa i tańczy w zespole ludowym "Złotniczanki".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska