- Od zawsze chciałem rzeźbić - przyznaje grudziądzanin. - A zajmuję się tym zaledwie od dwóch lat.
Pan Mariusz do redakcji "Gazety Pomorskiej" przyszedł z dość pokaźnych rozmiarów płaskorzeźbą przedstawiającą orła wzorowanego na symbolu Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Praca wykonana jest z ogromną precyzją. - Wkładam w to swoje serce - przyznaje Mariusz Florkiewicz. - No i czas...
A czasu potrzeba sporo. Wykonanie jednej płaskorzeźby zajmuje mu osiem do dziesięciu dni. - W zależności od tematu - zaznacza grudziądzanin.
Pasja przerodzi się w pracę?
Jak twierdzi pan Mariusz, rzeźbienie to jego pasja, ale chciałby w przyszłości móc się z niego utrzymywać. - Kilka lat byłem w Irlandii, wróciłem jednak do Polski, do Grudziądza skąd pochodzę i gdzie się urodziłem. Marzę, by mieć własną, dużą pracownię - opowiada. - Póki co, mam mało miejsca, a co za tym idzie nie mogę rzeźbić tyle, ile bym chciał, bo zwyczajnie bym się nie
pomieścił.
Na razie wielkich "kokosów" na swoich pracach pan Mariusz nie zarabia. - Ale kto wie... W życiu nigdy nic nie jest pewne - twierdzi. - Wyjeżdżając do Irlandii zarzekałem się, że nie wrócę do Polski, a jednak stało się inaczej...
W domu Mariusz Florkiewicz... nie ma ani jednej swojej pracy. - "Rozchodzą" się po prostu - mówi rzeźbiarz-samouk. Aby urządzić
swoją pierwszą wystawę musiał poprosić nabywców jego prac o ich wypożyczenie.
Grudziądzanin ma duszę artystyczną. Nie tylko rzeźbi, ale także muzykuje. - Blues, poezja śpiewana to moje "klimaty" - dodaje. - Gram na gitarze i śpiewam.