0 Cały czas pan myśli o tym co się wydarzyło czy też skupia się na odpoczynku?
- Nie da się nie myśleć, bo to wszystko wydarzyło się całkiem niedawno. Mam taką cechę, że robię sobie zawsze wewnętrzne podsumowania swojej pracy.
- I co z tych podsumowań wynika?
Myślę, że o tym czy zrealizujemy swój cel czyli się utrzymamy zdecydowała runda jesienna. Niektórzy mówią, że decydowała końcówka rundy finałowej, w której Zawisza stracił impet. Zawisza miał duży impet przez dużą część wiosny. W końcówce zespół grał na średnim poziomie, na który było go stać. Jeśli ktoś przeanalizuje dorobek po podziale punktów, to zajęliśmy ósme miejsce na 16 zespołów, a w grupie walczącej o utrzymanie zdobyliśmy 9 punktów co jest 4 wynikiem. Myślę, że to był wykładnik naszych możliwości, czyli zespołu który istnieje w tym kształcie tylko 5 miesięcy. Zdecydowały mecze u siebie z Górnikiem Łęczna i Piastem Gliwice. Moim zdaniem, szczególnie mecz z Łęczną. Jeśli chodzi o realizację celu, to najzwyczajniej nie starczyło nam czasu. Zabrakło nam punktów z jesieni. Gdybyśmy całą ligę zagrali tak jak wiosnę, to byśmy się spokojnie utrzymali i walczyli o ósemkę, bo taki był potencjał tego zespołu. Żeby nie spaść z ligi, musielibyśmy utrzymać wysoki poziom, niewspółmierny do miejsca na futbolowej mapie Polski. Mam na myśli potencjał sportowy oraz finansowo - organizacyjny bydgoskiego klubu. Oczywiście mieliśmy kilka meczów w rundzie finałowej, które mogliśmy wygrać, ale to nam się z różnych względów nie udało. Tak jak mówiłem, najbardziej żałuję meczu z Łęczną, w którym prowadziliśmy i straciliśmy kuriozalnego gola w końcówce.
Więcej wiadomości z Bydgoszczy na www.pomorska.pl/bydgoszcz
- Chciałbym pana namówić na rozmowę o przyszłości. Zakładając, że wszystko finansowo i organizacyjnie w Zawiszy ułoży się właściwie, nie kusi pana, by z tym zespołem wrócić do ekstraklasy i uczynić to w wielkim stylu, na przykład nie przegrywając meczu. Jak swego czasu Widzew Franciszka Smudy zdobywający mistrzostwo czy też Arsenal w Anglii pod wodzą Arsene'a Wengera? Kiedy z panem rozmawiam to mam wrażenie, że jest pan ambitny i oddaje się w pełni temu co robi.
- Bo to prawda, ale jestem też osobą pokorną nie mam w sobie czegoś takiego, że muszę komuś coś udowadniać. Uważałem, że w Zawiszy zaczyna się wielka rzecz. Po pierwsze udało mi się trafić na prezesa, który mi w stu procentach zaufał. To nie jest łatwo kiedy zatrudnia się trenera, a on dużo przegrywa. Wszyscy dookoła mówią, że już spadłeś, ale ten prezes dostrzega właściwą rolę trenera i daje mu zaufanie. Po drugie, dzięki temu zaufaniu udało się zbudować zespół, który punktowo był bardzo wysoko w ekstraklasie, ale właściwie był na początku drogi. Po trzecie, mieliśmy projekt na kolejne lata. Już był przygotowany plan, że z niewielkim budżetem, ale dzięki systematycznej pracy można wiele osiągnąć. Tego mi najbardziej żal. Teraz jest sytuacja taka, że chciałbym dostać projekt zbudowania czegoś, a nie strażaka.
Cały wywiad w poniedziałkowej "Gazecie Pomorskiej". Możesz kupić też e-wydanie.Zapraszamy do lektury!
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje