https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marzy mu się stworzenie szkolnego zespołu Dycha Band, a kiedyś także klasy szachowej - po prostu lubi odkrywać talenty

Rozmawiała Magdalena Janowska
Fot. Lech Kamiński
Rozmowa z Andrzejem Drozdowskim, dyrektorem Zespołu Szkół nr 10 w Toruniu.

- Do tej pory tylko w Pana szkole funkcjonowały klasy dwujęzyczne. Od września przy IV LO powstanie dwujęzyczne gimnazjum. Ma to dla Was jakieś znaczenie?
- Może zacznę anegdotycznie - zdarzają mi się takie sytuacje, w których nawet ludzie związani z oświatą myślą, że dwujęzyczność oznacza nauczanie dwóch języków. A to zupełnie coś innego - chodzi o to, by przynajmniej dwa przedmioty prowadzone były w języku obcym. My już w tej chwili dochodzimy do czwartego przedmiotu i to jest dla nas wielki sukces. Ale przyznam, że gdy zaczynaliśmy, byliśmy przesadnymi optymistami. Uważałem wtedy, że szybko uzyskam kadrę gotową uczyć w dwóch językach. Okazuje się, że nie jest to takie proste. A wracając do pytania - cieszę się, że w "czwórce" powstaje coś nowego. Myślę, że będziemy mogli służyć pomocą chociażby w sprawach organizacyjnych. Patrzymy na IV LO życzliwie, ale wiemy, co ich czeka (śmiech).

- Rozumiem, że coś strasznego?
- Na pewno będzie trudno. My mieliśmy ułatwione zadanie, ponieważ wybraliśmy język angielski, którego dzieci uczą się właściwie od przedszkola. Gimnazjum przy IV LO będzie uczyć francuskiego od zera. Choć młodzi ludzie mają dobrą percepcję, a nauka z pewnością będzie intensywna, rok to niewiele, by poznać język.

- A kiedy w X LO wprowadzi Pan maturę międzynarodową?
- Jeszcze kilka lat musi upłynąć. Aby wprowadzić maturę międzynarodową, musimy uczyć aż sześciu przedmiotów w języku angielskim. Na razie mamy matematykę, historię, geografię i zbliżamy się do chemii. Ta idea powstała u nas jeszcze zanim Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Teraz niektórzy pukają się w czoło i pytają mnie, po co to robię, skoro europejski rynek edukacyjny jest otwarty dla naszych uczniów. Matura międzynarodowa daje jednak większe możliwości, mam na myśli głównie Stany Zjednoczone. USA czeka na naszych absolwentów, gwarantując im miejsca na wyższych uczelniach wraz ze stypendiami. To duża szansa, ale jest też obawa, że oni tam zostaną.

- Czy stworzenie zespołu szkół, w którego skład wchodzi gimnazjum i liceum, jest gwarancją utrzymania wysokiego poziomu? IV LO na to właśnie liczy.
- U nas ten system się sprawdza. Jako pierwsze liceum w Toruniu utworzyliśmy gimnazjum, choć nie wiedzieliśmy wtedy, jak to wyjdzie. Stworzyliśmy autorski program i dzięki temu dostaliśmy zgodę, by po zaspokojeniu potrzeb tzw. rejonu, przyjmować uczniów z innych części Torunia. Myślę, że skorzystało na tym także Stare Miasto, postrzegane jako obszar niewydolny wychowawczo np. z powodów ekonomicznych. Teraz się to zmienia. U nas dzieci z takich rodzin odnoszą sukcesy. Wystarczy dać im pozytywny przykład i powiedzieć: słuchaj, stary, tu wszystko jest dla ciebie, skorzystaj z tego, śmiało!

- I nie było konfliktów między dziećmi z rejonu a pozostałymi?
- Oczywiście, że były, ale znaleźliśmy metody, by temu zaradzić. Już od 2-3 lat nie mam sygnałów, by istniały jakieś podziały. Z powodzeniem tworzymy klasy integrujące oba środowiska. Najważniejsze jest dawanie szansy wykazania się dzieciom, które w siebie nie wierzą. Każdy potrzebuje sukcesu.

- A jak odkrywają Państwo talenty w swoich uczniach?
- Chociażby poprzez organizację imprez, w których zdolna młodzież może się pokazać. Po którejś edycji "Przystanku muzycznego", który odbywa się w naszej szkole, trzeba już było dokonywać selekcji, bo tylu było chętnych do popisów. Cyklicznie organizujemy akcje charytatywne "Serce dla...", mamy także szkolną galerię, która jest miejscem żywym - odbywają się tam wystawy, koncerty, spotkania. Znów wracam do tego samego - potrzebny jest sukces. Jak ktoś poklaszcze, pogratuluje, pojawia się myśl: a może rzeczywiście jestem dobry?

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska