https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Masakra na wyspie Jersey. Brat poleciał zidentyfikować zwłoki Izy

mc
Mieszkańcy 90-tysięcznego miasteczka St. Helier składają kwiaty na miejscu tragedii polskiej rodziny
Mieszkańcy 90-tysięcznego miasteczka St. Helier składają kwiaty na miejscu tragedii polskiej rodziny Sylwia Piestrzyńska, "Jersey Evening Post"
Są już wstępne wnioski z sekcji zwłok ofiar krwawej masakry w mieście St. Helier. Wiadomo na pewno, że żadna z zamordowanych Polek nie była w ciąży. Policja wciąż nie przesłuchała ich mordercy.

Miasteczko na wyspie u wybrzeży Normandii wciąż żyje niedzielną tragedią polskiej rodziny.

- Sąsiedzi Rzeszowskich traktowali ich jako część społeczności - mówi w rozmowie z "Pomorską" Richard McKenzie, wiceburmistrz liczącego 90 tys. mieszkańców St.Helier - Ludzie składają kwiaty w miejscu tej strasznej tragedii. Są też gotowi w jakiś sposób pomóc bliskim ofiar.

Przeczytaj także:Morderstwo na Jersey. Policja zbierała informacje w Bydgoszczy

Przypomnijmy, że około godziny 15 Damian Rzeszowski rzucił się z nożem na swoją 31-letnią żonę Izabelę. Oprócz kobiety zginęło dwoje dzieci, Marek Garstka - teść oprawcy, Marta de la Haye - przyjaciółka rodziny oraz jej 5-letnia córka.

Tragedia rozegrała się na oczach kilkunastu przerażonych sąsiadów. Na końcu mężczyzna chciał popełnić samobójstwo.

Przeczytaj także:Morderstwo na wyspie Jersey. "To było zwykłe małżeństwo"

- Brytyjska policja nie przesłuchała jeszcze Damiana rzeszowskiego - mówi Sylwia Piestrzyńska, dziennikarka lokalnej gazety "Jersey Evening Post". - Śledczy wciąż czekają na pozwolenie lekarzy, pod których opieką znajduje się morderca.

Wczoraj na wyspę Jersey poleciał Krzysztof Garstka, brat zamordowanej Izabeli. Miał zidentyfikować ciała ofiar.

Posłuchaj rozmowy z bratową zamordowanej bydgoszczanki

- Z niewielu informacji, które przeciekają z policji, wiadomo już, że sekcja zwłok wykluczyła, jakoby któraś z zamordowanych kobiet była w ciąży - dodaje Piestrzyńska.

Izabela Rzeszowska pochodziła z Bydgoszczy. Zanim osiem lat temu wraz z mężem wyjechała na Jersey, mieszkała przy ulicy Cieszkowskiego. Damian pracował w St. Helier na budowie. Na utrzymaniu miał żonę i dwójkę dzieci - sześcioletnią Kingę i półtorarocznego Kacpra.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

B
Baska
Psychika ludzka nie jest niezniszczalna ! , nikt nie wie co sie dzialo w glowie tego czlowieka, napewno nic dobrego skoro 3 tygodnie wczesniej targnal sie na swoje zycie, wtedy chcial skrzywdzic tylko siebie !, ..spakowali walizki i radosnie pojechali na wakacje...to nie ma sensu , wspolczucia dla jego matki i calej rodziny. On jest juz "trupem"...na nic wyzwiska i sady...to nic nie zmieni!
K
Krzysztof_Australia
Byc moze w czasie gdy Polska wchodzila do UE i setki tysiecy Polakow widzialo swoja ziemie obiecana na wyspach brytyjskich -- zbyt pochopnie lekcewazono na polskich forach internetowych przestrogi starszych emigrantow, ktorzy we wczesnych latach 80-tych wyjezdzali na zawsze za oceany. Polskie mlode rodziny w bardzo znaczacym procencie przechodzily po paru latach pieklo rozwodow -w takoej np. Australii. Wyzszy standard zycia w kraju docelowym - nie oznacza wcale wzrostu naszego szczescia rodzinnego. Wrecz przeciwnie! EMIGRACJA TO DLA WIELU PRZEKLENSTWO. Wilelu rzeczy dowiadujemy sie dopiero na wlasnej skorze jako emigranci, gdy idea opuszczenia Polski jest juz zrealizowana.
J
Jagoda
Obiektywnym?????staram sie ale nie potrafie.zabic dzieci?W ogole jak kogos mozna zabic.przeciez sa inne sposoby rozwiazywania problemow.A moze komus szkoda Damianka?W sumie biedny czlowiek.Chociaz czlowiekiem tez trudno go nazwac....popatrz sobie na zdjecia dzieci i powiedz jak tu byc obiektywnym...
P
P
trzeba być obiektywnym
P
P
trzeba być obiektywnym
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska