Sędziowie brytyjskiego Royal Court na wyspie Jersey spędzili cały poniedziałek na ponownym odczytaniu zarzutów i dowodów zbrodni, które znalazły się w aktach. W końcu po półtoragodzinnej naradzie, o godzinie 18.30 odczytano wyrok: 30 lat pozbawienia wolności - podaje dziennik Jersey Evening Post.
Przeczytaj także: Rozpoczął się proces zabójcy z Jersey. Rok po tragedii
- Te zabójstwa były tak brutalne, że aż wydają się nierealne - słowa sędziego Michaela Birta cytuje dziennikarz "YEP" - On w kwadrans zabił sześć osób!
Kara, jaką wymierzył brytyjski sąd jest taka sama, o jaką wnosiła prokuratura.
To finał najgłośniejszego procesu na Jersey z udziałem Polaka, jaki toczył się na małej brytyjskiej wysepce u wybrzeży Normandii.
Ponad rok temu, 18 sierpnia 2011 roku mieszkańców zacisznej dzielnicy miasta St. Helier zaalarmowały odgłosy kaźni, jaka rozegrała się w domu wynajmowanym przez rodzinę Rz.
Podczas rodzinnego grilla Damian Rz. rzucił się z nożem na swoją żonę Izabellę, która kilka dni wcześniej skończyła 30 lat.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Kilka minut później zginęły dzieci - Kinga miała pięć lat, Kacper - sześć. Tego samego dnia od ciosów nożem, w tym samym domu w dzielnicy Victoria Crescent zginął Marek, teść Damiana. Z życiem pożegnały się jeszcze dwie inne osoby, przyjaciółka domu Marta de la Haye i jej 5-letnia córeczka Julia.
Świadkami horroru, który przeniósł się z wnętrza domu na frontowy podjazd, byli sąsiedzi, którzy wybiegli z okolicznych budynków. Jeden z nich nawet próbował powstrzymać agresora.
Rz. wpadł w ręce brytyjskiej policji kilka minut po tej tragedii. Z początku nie przyznawał się do sześciokrotnego morderstwa. Dopiero później, na posiedzeniu aresztowanym w sądzie Damian Rz. przyznał, że wymordował swoją rodzinę.
Paradoksalnie utrzymywał jednak, że nie jest winny. Biegli, którzy badali zatrzymanego, orzekli, że jest zdrowy psychicznie. Twierdzą, że tylko w momencie popełnienia zbrodni był niepoczytalny. Śledztwo w tej sprawie zakończyło się 15 sierpnia tego roku.
Rz. mieszkali na Jersey od ośmiu lat. On pochodził z Nowego Sącza, z kolei Iza mieszkała w Bydgoszczy. Do dzisiaj w jej rodzinnym domu przy ulicy Cieszkowskiego mieszka jej matka, Jolanta Garstka.
- Wciąż nie mogę pożegnać się z tym koszmarem - wyznaje pani Garstka. Kobieta straciła córkę, wnuczęta, ale z rąk Damiana zginął też jej mąż Marek. Latem ubiegłego roku pojechał w odwiedziny do córki i zięcia.
Brytyjscy śledczy nie ujawniają dokładnego motywu zbrodni. Pojawiały się sugestie, że morderstwo mogło mieć związek z sytuacją finansową małżeństwa.
- Jak to było naprawdę między Damianem a Izą? - pytamy panią Jolantę.
- No, jak to w małżeństwie - po chwili zastanowienia. Ledwo wstrzymuje płacz. - Czasem się posprzeczali, ale zawsze wszystko wracało do normy.
Czytaj e-wydanie »