pomorska.pl/region
Więcej informacji z regionu przeczytasz na stronie www.pomorska.pl/region
Więcej szczegółów...
Więcej szczegółów...
Już jutro (w czwartek) więcej szczegółów na ten temat w papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"...
Prześwietlono oświadczenia lustracyjne prezydentów, starostów i burmistrzów, teraz czas na wójtów. Już wczoraj w katalogach IPN można było zobaczyć nowe nazwiska. Także znanych, kujawsko-pomorskich samorządowców.
- To jeszcze o niczym nie przesądza - oświadcza Jan Daniluk, rzecznik gdańskiego oddziału IPN. - Dowodzi jedynie, że nazwisko danej osoby figuruje w dokumentach IPN. To nasz pion lustracyjny musi zweryfikować ten stan rzeczy. Chcę podkreślić, że w minionym roku, na około 500 spraw zbadanych przez gdański oddział IPN, tylko kilkanaście zakończyło się skierowaniem do sądu wniosku o wszczęcie postępowania lustracyjnego. Ale nawet wtedy ostateczna decyzja o jego wszczęciu należy do niezawisłego sądu.
Bedę bronił dobrego imienia
Wśród nowych wpisów jest nazwisko wójta Dębowej Łąki Stanisława Szarowskiego. Według bezpieki zarejestrowano go w 1982 roku jako TW "Krokus". Dokumenty twierdzą, że został pozyskany na zasadzie dobrowolności, m. in. do tzw. sprawy obiektowej "Agro".
- To absurd, jakieś wielkie nieporozumienie - twierdzi wójt. - Nie miałem z tym nic wspólnego.
Wójt Sośna Leszek S.miał być zarejestrowany jako TW "Namiot" w 1987 roku. Przy tropieniu "nieprawidłowości w instytucjach państwowych i organizacjach społecznych.
- To nieprawda - zapewnia S - W tamtych czasach byłem komendantem harcerskiego hufca. Owszem, współpracowałem z różnymi instytucjami, ale bezpieki jakoś sobie nie przypominam. Zapewniam, że będę bronił swego dobrego imienia.
Skreślony... za "Solidarność"
Wójt gminy Grudziądz Jan Tesmer miał w 1978 roku otrzymać kryptonim "Jan". Ale już w 1984 roku został zdjęty z operacyjnej ewidencji . Z powodu "nieprzydatności i niechęci do współpracy", od momentu gdy zaczął aktywnie działać w "Solidarności".
- Nigdy czegoś takiego nie robiłem, te dokumenty powstały bez mojej wiedzy i udziału- mówi wójt. Nie kryje, że dwa razy udało mu się wyjechać na zachód, przypuszczalnie wtedy próbowano go pozyskać. Ale prawdziwi agenci nie musieli w stanie wojennym szukać sobie nowej pracy.
- Nie wiem wprost, jak to skomentować - nie kryje zaskoczenia wójt Wagańca Piotr Marciniak. Wśród dotyczących go materiałów figuruje m. in. zapis, że w 1977 roku, podczas zasadniczej służby wojskowej, został zarejestrowany przez bydgoski oddział Wojskowej Służby Wewnętrznej jako TW "Stanisław". Z ewidencji skreślono go w dwa lata później, gdy odszedł do rezerwy. Potem jego nazwisko pojawia się w dokumentach aleksandrowskiej bezpieki.
- Jestem przekonany, że weryfikacja tych materiałów pokaże, ile są one naprawdę warte - mówi Marciniak. - Mogę zapewnić tylko jedno, wszystkie stworzono bez mojego udziału.