Chociaż "akcje memowe" dalej trzeba traktować jako rynkową ciekawostkę, to warto zrozumieć jak one działają. Słowo "mem" jest tutaj kluczem. Mechanizm odnosi się do akcji firmy, która stała się popularna w internecie, a szczególnie w serwisach społecznościowych. Społeczności internetowe budują w ten sposób szum wokół akcji, nadając im odpowiedniej narracji w wątkach dyskusyjnych. Spekulanci są najbardziej aktywni na Reddicie, ale działają prężnie na Twitterze i Facebooku.
Jak działa "giełda memów"
Społeczności związane z "giełdą memów" koordynując swoje akcje wpływają na ceny wybranych przez siebie akcji. Stąd obawa ekspertów z Wall Street o przewartościowanie tych akcji. Problem w tym, że właśnie o to może chodzić "memiarzom-biznesmenom", którzy zdają sobie sprawę z tego co robią, bowiem akcje rzeczywiście są przewartościowane, ale dzięki lobbingowi przez długi czas utrzymują ten poziom.
Inwestowanie dużych pieniędzy w Revlon, to lekkie "szaleństwo" dla weterana rynku
W poniedziałek Reuters poinformował, że 30-letni hydraulik z Oksfordu w Północnej Karolinie sprzedając kupione 16 czerwca akcje Revlonu zanotowała zysk na poziomie 350 proc. Co ciekawe mężczyzna zainwestował pieniądze, w momencie w którym Revelon
złożył wniosek o ogłoszenie upadłości. To właśnie podmioty w sytuacjach kryzysowych są obiektem zainteresowania "giełd memów".
Podobna sytuacja miała miejsce w 2020 roku, gdy bankructwo ogłaszał Hertz Global Holdings Inc. - Inwestorzy indywidualni, którzy kupili akcje Hertza po ogłoszeniu upadłości w maju 2020 r., osiągnęli spore zyski, gdy grupa firm inwestycyjnych zaoferowała rok później 6 miliardów dolarów za przejęcie wypożyczalni samochodów - informuje Reuters.
- Jeśli nastąpi wykup po wyższej cenie, wszyscy ludzie, którzy sprzedają akcje, będą musieli pokryć swoją pozycję - powiedział weteran "giełdy memowej" Mike Minutelli. Dodał jednak, że to co stało się z Hertzem, wcale nie musi się ziścić w przypadku Revlonu, uznał również, że szał na akcje spółki jest dla niego delikatnym szaleństwem.
Źródło: Reuters, Wall Street Journal
