- 8 listopada otworzył pan w Bydgoskim Parku Przemysłowo-Technologicznym najnowszą w regionie halę technologiczną o powierzchni prawie 12 tysięcy metrów kwadratowych. Co będzie w niej produkowane?
- Zainstalowaliśmy tu maszyny do obróbki stalowych kształtowników i blach. Produkujemy je dla całej Europy, a ostatnio rozwijamy eksport do Rosji i do Afryki. Przymierzamy się także do ekspansji na rynek amerykański. Wyznaję takie kredo: kto stoi w miejscu, ten się cofa.
- Nowa linia technologiczna powstała przy naukowym wsparciu Politechniki Gdańskiej i finansowym Unii Europejskiej.
- To prawda. Mówiłem o tym podczas otwarcia hali. Gdańscy naukowcy pomogli wdrożyć dwa duże innowacyjne projekty mojego autorstwa. Wsparcie europejskie na realizację tych projektów wyniosło dwa razy po 4 miliony złotych. To 20 procent wartości całej inwestycji. Teraz musimy to rozliczyć. A zatem lwia część funduszy pochodzi z własnego wkładu - z zysku przedsiębiorstwa. Dostaliśmy też niewielki kredyt bankowy.
- Wspomniał pan o możliwości zatrudnienia młodej kadry - absolwentów bydgoskich uczelni. Jakie specjalności mają szansę na pracę i jak dużo jej będzie?
- Współpracujemy z Uniwersytetem Technologiczno- Przyrodniczym w Bydgoszczy i wielu absolwentów tej uczelni pracuje już u nas. Teraz zatrudnimy około stu kolejnych. Ale poprzeczkę stawiamy bardzo wysoko. Szansę na pracę mają ludzi o otwartych umysłach, z polotem, wyobraźnią, z pomysłami. Będziemy potrzebowali inżynierów, informatyków, projektantów, operatorów obrabiarek sterowanych numerycznie, spawaczy.
- Dziękował pan oficjalnie żonie Barbarze, która jest wiceprezesem firmy i szefem eksportu. Takie rodzinne wsparcie jest zatem dla pana bardzo ważne.
- Zdecydowanie tak. Żona wspiera mnie nie tylko w domu, choć łączenie tych funkcji - nie ukrywam - jest trudne. Jednak żona jest bardzo przedsiębiorcza. Można powiedzieć: w jedności siła. Ale sukces firmy nie jest wyłącznie naszą zasługa - składa się na to praca całej załogi.
