To już finał prokuratorskiego śledztwa dotyczącego tragedii w Suszku, gdzie po przejściu nawałnicy zginęli harcerze z Łodzi.
W grudniu ub.r. słupska prokuratura skierowała akt oskarżenia do sądu. Na ławie oskarżonych zasiądą komendant i zastępca komendanta obozu harcerskiego w Suszku oraz były już dyrektor zarządzania kryzysowego w Starostwa Powiatowego.
Przypomnijmy, dyrektor nie rozesłał do gmin ostrzegawczych komunikatów pogodowych, tłumacząc, że i tak przed 15 nikt już ich nie odbierze. Teraz Prokuratura Okręgowa w Słupsku zdecydowała się umorzyć postępowanie wobec meteorologów. Mimo iż wcześniej przedstawiła im zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych. Mowa o pracownikach IMGiW z Warszawy i Krakowa.
- Prokurator, umarzając śledztwo, ma na uwadze, że meteorolodzy w dniu tragedii, pełniąc swoje dyżury, na bieżąco monitorowali stan pogody, a podejmowane przez nich decyzje były zgodne ze stanem ich wiedzy - mówi Paweł Wnuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku. - Osoby te były przekonane, że podejmowane przez nich decyzje są decyzjami słusznymi. Prokurator także zauważył, że z uwagi na bardzo rzadkie występowanie ekstremalnych zjawisk pogodowych, nie posiadali oni odpowiedniego doświadczenia i nie dysponowali narzędziami badawczymi, którymi dysponują badacze z innych krajów, w których do takich zjawisk dochodzi znacznie częściej. Konkluzją ustaleń było to, że meteorolodzy nie mogli przewidzieć skutków zaistniałej nawałnicy.
Decyzja jest nieprawomocna. Została wydana w połowie zeszłego tygodnia. Odwoływać się mogą pokrzywdzeni ze swoimi pełnomocnikami, a więc harcerze, którzy przebywali na obozie w Suszku. Najpewniej cała procedura odwoławcza, biorąc poprawkę na możliwe podwójne przekazy a'viso, może potrwać ok. miesiąca.
Jak się dowiadujemy, prokuratura nie prowadzi żadnych innych wątków dotyczących Suszka.
