Fiskus rozliczy z niezapłaconego podatku. A, gdy ma coś oddać - milczy.
Nowy raport Najwyższej Izby Kontroli nie pozostawia złudzeń, komu służy armia fiskusa w Kujawsko-Pomorskiem. Jest dla państwa i ratuje budżet, nie myśląc przy tym o zwykłych obywatelach.
Chętnie więc ściga podatników, ale nie chce im pomagać.
- Inspektorzy nierówno traktują osoby znajdujące się w identycznej sytuacji prawnej - dziwi się Barbara Antkiewicz,dyrektor Delegatury NIK Bydgoszczy. - Dochodziło na przykład do sytuacji, że ten sam urząd jednym zezwalał na ulgi podatkowe, a innym ich odmawiał. Choć powinien, nie stosował jednolitej weryfikacji.
Ponadto dużo pracy musiało zająć skarbówkom sprawdzanie PIT-ów złożonych przez mieszkańców naszego regionu, którzy sprzedali nieruchomości (od 2009 do połowy 2013 roku).
Z kontroli NIK wynika bowiem, że fiskus wziął pod lupę niemal wszystkie złożone deklaracje. Efekt? Jedna czwarta musiała dopłacić łącznie o 16 mln zł więcej niż wykazano w zeznaniach.
Jeśli podatek był za wysoki, urzędnicy nie reagowali, czyli nie informowali, że można liczyć na zwrot pieniędzy.
Inaczej było natomiast w drugą stronę: jeżeli ktoś zaniżył podatek, fiskus kontrolował go tuż przed upływem 5-letniego terminu przedawnienia. Odsetki wtedy rosły powodując, że do oddania było nawet dwukrotnie więcej.
