Michał Knapp to bratanek Grzegorza Knappa, który w naszym kraju przecierał szlaki w speedrowerze. Były żużlowiec GKM Grudziądz w 2014 roku zginął tragicznie na torze w holenderskim w Heusden-Zolder. Wcześniej jednak zdążył zarazić sportową pasją syna swojego brata. Nasz aktualnie najlepszy zawodnik w ice speedwayu pochodzi z Radzynia Chełmińskiego pod Grudziądzem, a reprezentuje barwy Żurawia Gdańsk.
Michał na motocyklu z kolcami na kołach usiadł pierwszy raz w wieku 15 lat. - Zainspirowały mnie treningi Grzegorza na zamarzniętym jeziorze, wtedy wujek miał przerobioną klasyczną żużlówkę. Dał mi spróbować i połknąłem bakcyla - wspomina w rozmowie z portalem trojmiasto.pl
Dziś na na koncie ma już pięć turniejów o mistrzostwo Europy, choć do czołówki ice speedwaya sporo jeszcze brakuje, głównie z powodu ograniczeń sprzętowych i finansowych. Niewiele zresztą brakowało, aby z tego powodu tegoroczne starty stanęły pod znakiem zapytania. Młody zawodnik miał odłożone 10 tysięcy złotych, a sam nowy silnik do icespeedwaya kosztuje 6 tysięcy euro. Ostatecznie udało się zebrać kilkadziesiąt tysięcy złotych dzięki wsparciu Polskiego Związku Motorowego, sponsorów zawodnika i promotorowi ice speedwaya w Polsce.
- Wszystko nabiera tempa i idzie ku dobremu. Teraz mamy wreszcie dobry sprzęt. Udało się sporo potrenować i przetestować ustawienia motocykla, bo przez dwa tygodnie z rzędu pogoda bardzo dopisywała, więc była ku temu okazja. Podczas treningów nie obyło się bez małych komplikacji, ale sytuacja została w porę opanowana. To dobrze zainwestowane pieniądze - podsumowuje Michał Knapp.
To właśnie w kłopotach z motocyklem zawodnik szukał przyczyn słabszego występu podczas ubiegłorocznej edycji European Individual Ice Speedway Championship. Polak chciał się pokazać w Sanoku z jak najlepszej strony, jednak wadliwy sprzęt przyczyniał się do upadków, a w konsekwencji kontuzji.
- Poprzednie zawody w Sanoku pokazały skalę naszych braków sprzętowych. O skutecznym ściganiu się na takim motocyklu nie było mowy, a wyjeżdżać tylko po to, żeby wyjeżdżać i na każdym okrążeniu zaliczać upadek, nie ma sensu. Swoje lata mam, a zdrowie jest tylko jedno. Obecny motocykl bardzo mi odpowiada, rama i jego wysokość są idealne. To aspekty, których nikt nie bierze może mocno pod uwagę, ale dla tak wysokiego zawodnika jak ja, ma znaczenie dopasowanie sprzętu do wzrostu i gabarytów. Z tego miejsca chciałbym bardzo podziękować za okazane wsparcie podziękować. Gdyby nie pomoc Polskiego Związku Motorowego, Speedwayevents.pl oraz kilku sponsorów, nie byłoby tego sprzętu w moim garażu, a w takiej sytuacji nie wystartowałbym w żadnych zawodach - podkreśla Knapp.
Główny cel Polaka to mistrzostwa Europy, który 24 i 25 lutego odbędą się w Sanoku. Pierwsze wyzwanie przed Michałem Knappem już w ten weekend: 27 stycznia powalczy w szwedzkim Örnsköldsvik o awans do Indywidualnych Mistrzostw Świata. - Nie chcę nikomu nic obiecywać, tam się wszystko może zdarzyć. Nazwiska w stawce są mocne i jest się z kim ścigać. Moje cele to po prostu podjęcie walki i chęć skutecznej rywalizacji z innymi zawodnikami, a nie oglądanie ich pleców. Sprzęt powinien mi w tym pomóc. Pamiętajmy jednak, że tylko ośmiu najlepszych zawodników awansuje do Mistrzostw Świata. Gdyby udało mi się załapać do pierwszej dziesiątki byłbym szczęśliwy, a pierwsza ósemka, to już byłoby moje prywatne mistrzostwo świata - rozmarzył się Knapp.
